W obliczu niekwestionowanej potęgi najważniejszego człowieka na planecie Ziemia – Donalda Trumpa, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stoi przed poważnym wyzwaniem.
Prezydent USA żąda bezwzględnej lojalności, pochlebstw i akceptacji swoich decyzji. Dla Zełenskiego, jak dotychczas widzieliśmy, stanowi to olbrzymią trudność: musi jednak dostosować swoją strategię do specyfiki Trumpa. Czy ma na kim się wzorować? Oczywiście – i to nie na doskonałym w tej dyscyplinie – Władimirze Putinie, lecz na prawdziwym mistrzu świata – byłym premierze Japonii, Shinzō Abe.
Relacja między byłym premierem Japonii, Abe Shinzō, a byłym prezydentem USA, Donaldem Trumpem, była często określana jako „bromance” (braterska przyjaźń). Jednak za ich pozornie swobodną więzią kryła się starannie opracowana strategia dyplomatyczna. Abe włożył ogromny wysiłek w budowanie i utrzymanie silnej osobistej relacji z Trumpem, zdając sobie sprawę z ogromnego wpływu stosunków amerykańsko-japońskich na bezpieczeństwo i interesy gospodarcze Japonii.

Patenty Abe na Trumpa
Abe wcześnie dostrzegł, że prezydentura Trumpa wprowadzi do polityki międzynarodowej element nieprzewidywalności. Trump był sceptyczny wobec wolnego handlu i niezbyt przekonany o wartości sojuszy obronnych, co mogło stanowić zagrożenie dla Japonii. Aby zminimalizować to ryzyko, Abe podjął śmiałe i niekiedy niestandardowe kroki w budowaniu relacji z nowym prezydentem USA.
Jeszcze przed oficjalnym objęciem urzędu przez Trumpa Abe złożył mu wizytę w Trump Tower w Nowym Jorku, stając się pierwszym światowym przywódcą, który spotkał się z prezydentem-elektem. Było to posunięcie bezprecedensowe, które rozgniewało odchodzącą administrację Obamy, ale pokazało, jak bardzo zależało mu na zabezpieczeniu interesów Japonii w relacjach z nową władzą w Waszyngtonie.
Japoński premier stosował również mniej formalne metody budowania więzi. Grał z Trumpem w golfa i spożywał hamburgery – ulubione jedzenie amerykańskiego prezydenta. Podobno nominował go nawet do Pokojowej Nagrody Nobla. Wszystko to miało na celu zdobycie jego sympatii i zbudowanie trwałej relacji opartej na zaufaniu.
Klucz do sukcesu Abe: szczerość i pokora
Tym, co wyróżniało premiera Japonii spośród innych światowych przywódców starających się przypodobać Trumpowi, było jego podejście. Francuski prezydent Emmanuel Macron również próbował zdobyć sympatię Trumpa – zapraszając go na uroczysty obiad w Wieży Eiffla i organizując dla niego wojskową paradę. Jednak jego działania były odbierane jako protekcjonalne i nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. W przeciwieństwie do niego, Abe prezentował się jako szczery i pokorny przywódca, co bardziej odpowiadało Trumpowi.
Shinzō Abe był mistrzem budowania relacji z Donaldem Trumpem. Jego podejście można podsumować trzema zasadami:
1. Wielkie gesty i osobiste pochlebstwa
Abe był pierwszym zagranicznym liderem, który spotkał się z Trumpem po jego zwycięstwie w 2016 roku, budując wrażenie „specjalnej relacji”. Regularnie podkreślał siłę przyjaźni amerykańsko-japońskiej i nie szczędził Trumpowi pochwał. Jednym z najbardziej symbolicznych gestów było wręczenie mu specjalnie przygotowanej czapki z napisem „Make Alliance Even Greater” („Uczyńmy sojusz jeszcze wspanialszym”).
Wołodymyr Zełenski powinien wyciągnąć z tego lekcję. Zamiast przyjmować konfrontacyjny ton wobec republikańskich sceptyków, powinien skoncentrować się na eksponowaniu wspólnych interesów i przedstawianiu siebie jako najwierniejszego sojusznika USA.
2. Hobby – nieformalna dyplomacja
Abe wiedział, że Trump uwielbia golfa i wielokrotnie zapraszał go na wspólne spędzanie czasu na polu golfowym, tworząc atmosferę luzu i koleżeństwa. Może Zełenski nie musi od razu opanowywać sztuki uderzeń z piasku, ale znalezienie sposobu na osobiste zaangażowanie Trumpa – choćby poprzez jego biznesowe obsesje – mogłoby zdziałać cuda. Trump szanuje tych, którzy potrafią grać według jego reguł.
3. Symboliczne gesty i humor
Jednym z najbardziej symbolicznych wydarzeń w tej dyplomacji była wizyta Trumpa w Japonii w maju 2019 roku. Premier Abe zaprosił go na finałowy dzień turnieju sumo w Ryōgoku Kokugikan w Tokio. Wydarzenie to miało charakter nie tylko sportowy, ale i dyplomatyczny – Trump wręczył specjalnie przygotowany „Puchar Prezydenta USA” zwycięzcy turnieju, Asanoyamie. Było to pierwsze tego rodzaju wydarzenie, podczas którego urzędujący prezydent USA uczestniczył w turnieju sumo i wręczył trofeum zwycięzcy.
Japońskie media szeroko komentowały to wydarzenie, zwracając uwagę na nietypowy charakter turnieju oraz jego znaczenie polityczne. Dla Abe było to mistrzowskie posunięcie – w subtelny sposób wykorzystał narodową dumę Japonii, aby wzmocnić więzi z Trumpem, jednocześnie prezentując kraj jako silnego partnera USA.
Donald Trump także czuł wielka sympatię do japońskiego premiera, w 2020 roku nazwał go najwspanialszym premirem Japonii w historii.
Lekcja dla przyszłych przywódców Japonii
Z ponownym wyborem Trumpa na prezydenta w 2024 roku Japonia musi przygotować się na kolejne cztery lata współpracy z nieprzewidywalnym liderem USA. W przeciwieństwie do 2016 roku, Tokio nie jest już zaskoczone i podejmuje kroki, aby utrzymać dobre stosunki z Trumpem, kontaktując się z jego współpracownikami i nawiązując do wcześniejszych relacji.
Mimo to pojawiają się obawy, czy obecny premier Japonii, Ishiba Shigeru, będzie w stanie dorównać Abe w budowaniu relacji z Trumpem. Niektórzy sugerują nawet, że powinien nauczyć się grać w golfa lub bardziej podkreślać swoją chrześcijańską wiarę, aby znaleźć wspólny język z Trumpem.
Niezależnie od wybranej strategii Ishiba musi pamiętać, że relacje japońsko-amerykańskie mają ogromne znaczenie dla przyszłości jego kraju. Abe, choć często oskarżany o nadmierną uległość wobec Trumpa, w rzeczywistości prowadził przemyślaną i konsekwentną dyplomację, która chroniła interesy Japonii.
Półwysep Trumpa?
Wołodymyr Zełenski powinien uważnie przestudiować japońskie relacje z Trumpem i zacząć deklarować bardziej uległy model współpracy, wykonując jednocześnie ruchy pokreślające uznanie znaczenia amerykańskiego przywódcy. Jak dowiódł Abe, takie gesty działają na prezydenta USA jak lep na muchy. Może Wołodymyr Zełenski powinien także wykorzystać próżność Trumpa i stworzyć ruch MUGA – Make Ukraine Great Again, oczywiście na wzór niedościgłego MAGA? Mógłby wymienić się czapeczkami z prezydentem USA, co byłoby naturalnym, i jednocześnie jakże symbolicznym gestem.
„MUGA” – warto wiedzieć – to także nazwa środka owadobójczego, co w kontekście walki z rosyjskim „robactwem” stanowi dodatkowy smaczek, z pewnością łatwo rozpoznawalny i atrakcyjny do wykorzystania propagandowego. Donald Trump uwielbia slogany i proste hasła – MUGA mogłoby go ucieszyć i dać Zełenskiemu okazję do medialnego show.
W arsenale pochlebstw, który nie powinien mieć granic, mogło by się także znaleźć nadanie nowej nazwy Półwyspowi Krymskiemu – Półwysep Trumpa.
Zełenski musi myśleć pragmatycznie
Prawda jest brutalna: Zełenski nie ma wyboru. Trump może dysponuje zasobami, które mogą zmusić Ukrainę do dostosowania się do jego stylu. Tylko umiejętne podejście może zapewnić dalsze wsparcie Ameryki. Konfrontacyjna retoryka nie zda egzaminu. Zamiast tego potrzeba:
- Strategicznych pochlebstw – Trump musi poczuć się jak „zbawca” Ukrainy.
- Personalizacji relacji – tak jak Abe zrobił z Trumpem, pokazując, że łączy ich „specjalna przyjaźń”.
- Show-biznesowego podejścia – Trump kocha spektakl, a Zełenski ma talent do medialnych wystąpień.
Shinzō Abe udowodnił, że z Trumpem można współpracować nie poprzez konfrontację, ale przez spryt i umiejętną dyplomację. Czy Zełenski jest na to gotowy i czy nie jest już na to za późno?