Home News Trump przykręca śrubę w sprawie aborcji. Nowe decyzje mogą zagrozić zdrowiu kobiet

Trump przykręca śrubę w sprawie aborcji. Nowe decyzje mogą zagrozić zdrowiu kobiet

0
Fot: Gage Skidmore, United States of America - Donald Trump, CC BY-SA 2.0

Administracja prezydenta Trumpa wycofała federalne wytyczne, które nakazywały ratowanie życia kobiet poprzez aborcję w nagłych przypadkach. To radykalne zaostrzenie polityki antyaborcyjnej w USA.

W Stanach Zjednoczonych znów rozgorzała debata o prawach kobiet i dostępie do podstawowej opieki medycznej. Administracja Donalda Trumpa ogłosiła właśnie wycofanie wytycznych z czasów Joe Bidena, które nakazywały szpitalom przeprowadzanie aborcji w sytuacjach zagrażających życiu pacjentki. Decyzja uderza w tysiące kobiet – zwłaszcza w stanach, gdzie obowiązują najbardziej restrykcyjne przepisy antyaborcyjne.


Cofnięcie ochrony – co się zmieniło?

Jeszcze w 2022 roku, zaledwie kilka tygodni po tym, jak Sąd Najwyższy USA obalił precedens Roe v. Wade, kończąc tym samym ogólnokrajową ochronę prawa do aborcji, administracja Joe Bidena zareagowała próbą zabezpieczenia minimalnych gwarancji dla kobiet w sytuacjach kryzysowych. Wydała wówczas specjalne wytyczne interpretujące federalną ustawę EMTALA (Emergency Medical Treatment and Labor Act) – dokument, który od 1986 roku zobowiązuje wszystkie izby przyjęć przyjmujące pacjentów w ramach Medicare i Medicaid do udzielania pomocy w nagłych przypadkach, niezależnie od statusu ubezpieczenia czy lokalnego prawa.

W interpretacji Białego Domu z 2022 r. oznaczało to, że jeśli życie lub zdrowie kobiety było bezpośrednio zagrożone — na przykład w wyniku ciąży pozamacicznej, sepsy, masywnego krwotoku lub innych komplikacji — szpital miał obowiązek przeprowadzenia aborcji, nawet w stanach, które wprowadziły niemal całkowity zakaz takich procedur. Takie podejście miało chronić lekarzy przed odpowiedzialnością karną i administracyjną w sytuacjach, w których zabieg był jedyną formą ratunku dla pacjentki.

Wytyczne te nie były jednak prawem jako takim, a jedynie administracyjną interpretacją już obowiązującego prawa federalnego. Mimo to były wykorzystywane jako tarcza prawna – zarówno w sądach, jak i w realiach szpitalnych, gdzie lekarze zderzali się z etycznymi i prawnymi dylematami.

Fakty Plus Informacje
Photo by Elen Sher/unsplash

Pas biblijny rządzi

W czerwcu 2025 roku administracja Donalda Trumpa ogłosiła, że wytyczne te zostają unieważnione. W oficjalnym komunikacie Centers for Medicare & Medicaid Services (CMS) określono je jako „prawnie wątpliwe” oraz „generujące niepotrzebną niejasność prawną i zamieszanie regulacyjne”. Jak dodano, nowe stanowisko ma na celu przywrócenie „większej przejrzystości i jednolitości interpretacyjnej” – co w praktyce oznacza, że decyzje dotyczące takich zabiegów będą znów zależne od władz poszczególnych stanów.

Zmiana ta ma fundamentalne znaczenie. Oznacza bowiem, że rząd federalny przestaje pełnić funkcję „ostatniej instancji” chroniącej prawa pacjentek w stanach, które wprowadziły ekstremalne ograniczenia aborcyjne. Dla lekarzy to także powrót do atmosfery prawnej niepewności — grozi im bowiem odpowiedzialność karna za zabiegi, które mogą być uznane za nielegalne przez władze stanowe, mimo że ich celem było ratowanie życia lub zdrowia kobiety.

Z punktu widzenia prawnego jest to nie tylko cofnięcie wytycznych, ale także wycofanie się rządu federalnego z interpretacji EMTALA jako instrumentu chroniącego dostęp do aborcji w sytuacjach nagłych. To, co dla administracji Bidena było jasnym obowiązkiem wynikającym z przepisów o ratowaniu życia, administracja Trumpa postrzega jako zbyt daleko idącą ingerencję w kompetencje stanowe i granice federalnej władzy wykonawczej.

Jednocześnie jego otoczenie stara się minimalizować polityczne ryzyko. Nie mówi się o federalnym zakazie aborcji, ale zamiast tego powtarza hasła „decyzji stanowych” i „powrotu kompetencji w ręce obywateli”.

Oznacza to również, że kobieta w ciężkim stanie – np. z nierozwijającą się ciążą, zatrzymaną akcją serca płodu lub powikłaniami prowadzącymi do sepsy – może w praktyce zostać odesłana z izby przyjęć w stanie, gdzie aborcja została całkowicie zakazana, dopóki jej życie nie będzie „wystarczająco” zagrożone. To właśnie ten próg interpretacyjny — jak bardzo stan pacjentki musi się pogorszyć, zanim lekarz będzie miał prawo zareagować — budzi dziś największe obawy środowisk lekarskich i obrońców praw kobiet.

Decyzja administracji Trumpa jest więc nie tylko symbolicznym krokiem w kierunku zaostrzenia polityki antyaborcyjnej. To realna zmiana praktyki medycznej w szpitalach, szczególnie na tzw. pasie biblijnym (Bible Belt), gdzie obowiązują najbardziej rygorystyczne przepisy antyaborcyjne. A jednocześnie – jak zauważają krytycy – to krok, który zwiększa ryzyko, że medycyna przestanie być oparta na potrzebach pacjentki, a zacznie podlegać decyzjom prokuratorów i polityków.


Czytaj też: Jacek Rozenek: „Po udarze myślałem, że już nigdy się nie ruszę”. Aktor opowiada, jak wrócił do życia


Lekarze i prawnicy protestują

Reakcja środowisk medycznych i obrońców praw kobiet była natychmiastowa. Nancy Northup, szefowa Center for Reproductive Rights, nie przebierała w słowach:


„Administracja Trumpa wolałaby, żeby kobiety umierały na izbach przyjęć, niż otrzymywały ratującą życie aborcję”

– powiedziała w rozmowie z Associated Press.

Z kolei Alexa Kolbi-Molinas z American Civil Liberties Union oceniła decyzję jako „groźną próbę wymazania czterech dekad prawnych gwarancji zdrowia kobiet w sytuacjach nagłych”. Podkreśla, że EMTALA jest obowiązującym prawem federalnym i jego interpretacja nie powinna zależeć od aktualnych sympatii politycznych.


Głos konserwatystów: „To ochrona życia”

Po drugiej stronie barykady słychać głosy ulgi. Dla organizacji antyaborcyjnych cofnięcie wytycznych to powrót do „zdrowego rozsądku”.
Marjorie Dannenfelser, prezeska SBA Pro-Life America, wyraziła zadowolenie:


„Polityka Bidena była ukrytą próbą rozszerzenia dostępu do aborcji nawet w stanach, które wyraźnie jej zakazały”.

Wtóruje jej dr Ingrid Skop, ginekolożka z Teksasu związana z konserwatywnym Charlotte Lozier Institute:


„Każde prawo pro-life zawiera wyjątki ratujące życie kobiety. To nieprawda, że lekarze są skrępowani. Są tylko zobowiązani do przestrzegania prawa stanowego”.


Historie kobiet: kiedy prawo rozmija się z rzeczywistością

Jednak realne historie pacjentek pokazują, że teoria często nie nadąża za praktyką. Jednym z głośniejszych przypadków była sprawa Kayli Smith z Idaho. Kobieta, u której ciąża wiązała się z ciężkimi powikłaniami, nie mogła liczyć na pomoc w swoim stanie. Lekarze odmówili przeprowadzenia aborcji – obawiali się odpowiedzialności karnej. Kayla musiała przejechać setki kilometrów, by znaleźć pomoc w stanie Waszyngton.

„Bałam się, że po prostu umrę, zanim ktoś mi pomoże”

– mówiła później w rozmowie z „Time”.

Podobne historie płyną z Teksasu, Arkansas i Mississippi – stanów, w których zakazy aborcji są niemal absolutne. Nawet kobiety w stanie sepsy, krwotoku czy z martwym płodem w macicy muszą czekać, aż ich stan pogorszy się do granicy zagrożenia życia.


Organizacje medyczne już zapowiadają, że będą walczyć o przywrócenie wytycznych. ACLU i Center for Reproductive Rights zamierzają uruchomić nowe pozwy. Z kolei prawnicy z konserwatywnych think tanków pracują nad wzmocnieniem stanowych regulacji, by nie zostawić miejsca na federalne interpretacje.

Amerykanki – zwłaszcza mieszkanki południa i środkowego zachodu – będą skazane przez geografię polityczną. W jednym stanie życie pacjentki będzie chronione, w innym – zależne od politycznej decyzji urzędników i lokalnych prokuratorów.


Źródła:

NO COMMENTS

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here

Exit mobile version