Poseł PiS Łukasz Mejza został zatrzymany przez policję na trasie S3. Odmówił mandatu, zasłaniając się immunitetem.
Poseł PiS Łukasz Mejza jechał z prędkością 200 km/h trasą ekspresową S3 w powiecie polkowickim (woj. dolnośląskie). Policjanci zatrzymali go do kontroli, ale parlamentarzysta odmówił przyjęcia mandatu, zasłaniając się immunitetem poselskim. Do zdarzenia doszło w poniedziałek 14 października o godz. 10.40, pomiędzy miejscowościami Gaworzyce a Radwanice.
Rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Polkowicach podkom. Przemysław Rybikowski poinformował:
– Funkcjonariusze zatrzymali auto, które jechało z prędkością 200 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 120 km/h. Kierowca odmówił przyjęcia mandatu, wskazując, że chroni go immunitet poselski.
Według taryfikatora, za takie wykroczenie grozi mandat w wysokości 2,5 tys. zł i 15 punktów karnych.
„Spieszyłem się na lotnisko”. Oświadczenie Mejzy
Polityk potwierdził zdarzenie w oświadczeniu przekazanym Polskiej Agencji Prasowej:
„Źle się zachowałem. Nic tego nie tłumaczy. Przepraszam. Taka sytuacja nie powtórzy się więcej”
– napisał Mejza.
Dodał też, że nie przyjął mandatu „tylko dlatego, że spieszył się na lotnisko”:
„Mandatu nie przyjąłem tylko dlatego, że spieszyłem się na lotnisko i czas potrzebny na jego wypisanie sprawiłby, że na pewno bym się spóźnił na samolot (ostatecznie i tak się spóźniłem).”
W dalszej części zapewnił, że:
„Jeśli będzie taka możliwość prawna, to ureguluje ten mandat od razu. A jak nie, to oczywiście natychmiast zrzeknę się immunitetu i poniosę pełną odpowiedzialność (…)”
Kierwiński: „Barbarzyński rajd”
Do sprawy odniósł się szef MSWiA Marcin Kierwiński. Na platformie X napisał:
„Niejaki Mejza pędził 200 km/h. Odmówił przyjęcia mandatu. Bo przecież jest posłem. Posłem PiS. Nie odpuścimy. Policja zrobiła swoje. Mejza odpowie za ten barbarzyński rajd.”
Rzeczniczka MSWiA Karolina Gałecka potwierdziła, że policja skieruje wniosek do marszałka Sejmu za pośrednictwem prokuratora generalnego o uchylenie immunitetu.
– Prawo obowiązuje nas wszystkich – zaznaczyła.
Mejza przypomniał sprawę Tuska
W oświadczeniu Mejza nawiązał też do zdarzenia z 2021 r., kiedy prawo jazdy stracił ówczesny lider opozycji i obecny premier Donald Tusk. Ten został wtedy zatrzymany za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h i bez sprzeciwu przyjął karę:
„Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji”
– pisał Tusk w 2021 r.
Mejza i podejrzane terapie
Mejza to postać kontrowersyjna. W 2021 roku dziennikarze Wirtualna Polska ujawnili, że jego firma oferowała rodzicom ciężko chorych dzieci terapie za setki tysięcy złotych, które nie miały żadnego potwierdzenia skuteczności w literaturze medycznej. Afera dotyczyła rzekomych „innowacyjnych terapii komórkowych” w zagranicznych klinikach.
Po publikacji śledztwa Mejza zorganizował serię konferencji prasowych. Występował w otoczeniu transparentów, haseł o „nadziei dla chorych dzieci” i folderów reklamujących cudowne terapie. Mówił o sobie jak o kimś, kto „walczy z systemem”, a nie jak o polityku uwikłanym w poważny skandal.
Na jednej z konferencji oświadczył:
„Nie zarobiłem na tym ani złotówki. Chciałem pomagać, kiedy inni odwracali wzrok.”
Dziennikarze i lekarze szybko jednak rozbroili tę narrację. Eksperci wskazywali, że oferowane przez jego firmę kuracje nie mają żadnych dowodów klinicznych potwierdzających ich skuteczność, a koszt ich przeprowadzenia był astronomiczny. Z kolei rodziny dzieci opowiadały o presji emocjonalnej i obietnicach „cudownego leczenia”, które nie miały pokrycia w faktach.
W efekcie sprawa przerodziła się w ogólnopolski skandal medialny, a nazwisko Mejzy zaczęło funkcjonować w opinii publicznej nie jako symbol pomocy, tylko jako przykład cynicznego wykorzystywania ludzkiej desperacji.
Wcześniej Mejza był też bohaterem innych kontrowersji: m.in. dotyczących oświadczeń majątkowych i wątpliwych biznesów w sporcie. Mimo to w 2023 roku ponownie dostał się do Sejmu z list PiS.
Co dalej?
Aby Mejza mógł ponieść odpowiedzialność za wykroczenie drogowe, Sejm musi uchylić mu immunitet. W praktyce dzieje się to zwykle na wniosek prokuratora generalnego. Sprawa może więc potrwać, choć poseł publicznie zadeklarował: „Zrzeknę się immunitetu”.
Cała historia to kolejny przypadek, który ożywia debatę o zasadności immunitetu poselskiego w sprawach drogowych. Dla zwykłego kierowcy taka prędkość oznacza wysoką karę i punkty. Dla parlamentarzysty – procedury, wnioski i medialną burzę.
Źródła:
