Branża spirytusowa podkreśla swój wkład do budżetu szkoda, że nie liczy małpek w krzakach.
Branża spirytusowa a budżet państwa: relacja przemocowa
W 2024 roku wpływy z akcyzy od napojów alkoholowych wyniosły ponad 14,7 mld zł, z czego ponad 10 mld zł pochodziło ze sprzedaży mocnych alkoholi. To około 2 proc. wszystkich dochodów budżetu centralnego. Nie są to środki decydujące o stabilności finansów państwa, ale wystarczająco duża kwota, by rząd z uwagą śledził stanowisko producentów wódki i innych trunków wysokoprocentowych. Branża spirytusowa doskonale zdaje sobie z tego sprawę i od lat dba o swoje znaczenie w debacie publicznej.
To dlatego producenci publicznie zaprezentowali raport „Branża spirytusowa i jej wpływ na gospodarkę” podczas konferencji zorganizowanej w Centrum Prasowym Polskiej Agencji Prasowej (PAP). Miejsce wydarzenia nie było przypadkowe. Polska Agencja Prasowa to największa agencja informacyjna w kraju, a komunikaty z jej centrum prasowego trafiają do mediów w zaplanowanej przez zleceniodawców formie.
Przekaz konferencji był prosty: „pijcie, to dobre dla budżetu”. Branża chciała pokazać się nie jako zwykły segment przemysłu spożywczego, ale jako ważne źródło wpływów fiskalnych. Prezes Związku Pracodawców „Polski Przemysł Spirytusowy”, Karol Stec, podkreślał:
„Nasze znaczenie fiskalne jest bezdyskusyjne. Generujemy miliardy złotych dla budżetu, inwestujemy w krajową gospodarkę i tworzymy miejsca pracy”.

Branża spirytusowa od lat prowadzi kampanie informacyjne i lobbing, by przypominać decydentom i opinii publicznej o swojej „gospodarczej roli”. W tej narracji alkohol nie jest problemem społecznym, tylko ważną częścią gospodarki, ważną gałęzią przemysłu, elementem finansowej stabilności.
Miliardy z akcyzy i gospodarcze znaczenie branży spirytusowej
Według danych przedstawionych na konferencji łączna wartość dodana sektora w 2024 roku wyniosła 25,7 mld zł, z czego ponad 80 proc. zasiliło budżet państwa w formie akcyzy, VAT i podatków dochodowych. Sam wkład bezpośredni branży oszacowano na 13,4 mld zł. Branża podkreślała także efekt zatrudnieniowy — 86 800 miejsc pracy, w tym około 4500 bezpośrednio w zakładach produkcyjnych oraz dziesiątki tysięcy w rolnictwie, transporcie, przemyśle opakowań, handlu i gastronomii.
„Na rynku alkoholu to my odpowiadamy za ponad 70 procent wpływów z akcyzy, przy zaledwie 39 procentach udziału w konsumpcji. To nie jest uczciwa konkurencja”
– stwierdził Karol Stec, prezes Związku Pracodawców „Polski Przemysł Spirytusowy”. W narracji branży spirytus to fiskalny filar, a piwo i wino korzystają z preferencyjnego traktowania.
Taki przekaz ma trafiać w czuły punkt Ministerstwa Finansów. Podwyżki akcyzy na mocne alkohole są politycznie ryzykowne- mogą uderzyć w sektor generujący potężne przychody. Chcą wykreować narrację, aby rząd podszedł do tematu ostrożnie.
Podwyżki akcyzy i nierówna konkurencja: spirytus przegrywa z piwem i winem
Największym problemem producentów wódki nie jest żadna „szara strefa”, tylko nierówny system podatkowy. Akcyza na spirytus w przeliczeniu na zawartość alkoholu jest kilkukrotnie wyższa niż na piwo i wino. Efekt? Konsumenci nie rezygnują z alkoholu — przerzucają się na tańsze trunki.
„Kiedy rośnie akcyza na spirytus, konsumenci nie rezygnują z alkoholu – zmieniają kategorię produktu. Wybierają tańsze piwo albo wino. I to właśnie uderza w nasz segment rynku. Mówimy tu o realnych przesunięciach w konsumpcji, które przekładają się na setki milionów złotych”
– podkreślił Stec.
Według danych branży, po każdej podwyżce akcyzy notuje się spadek sprzedaży mocnych alkoholi i wzrost spożycia piwa. Szacuje się, że w ostatnich latach przesunięcia te sięgały kilku milionów litrów rocznie.
„Nie walczymy z samym podatkiem, ale z nierównym traktowaniem różnych kategorii alkoholu. To nie jest zrównoważona polityka fiskalna, tylko mechanizm faworyzujący jedną gałąź rynku kosztem drugiej”
– dodał prezes Związku Pracodawców „Polski Przemysł Spirytusowy”.
Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie prostuje te informacje przypominając, że akcyza na piwo rośnie od kilku lat, a jednocześnie spożycie tego trunku konsekwentnie spada od 2019 roku. Dane te są potwierdzone przez Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom i statystyki GUS.
„Wg danych GUS spożycie w 2024 r. wyniosło 8,8 l 100% alkoholu w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Od trzech lat notuje się obniżenie wielkości spożycia napojów alkoholowych, przede wszystkim za sprawą zmniejszania ilości wypijanego piwa”
– wskazano w komunikacie KCPU.
ZPPP podkreśla, że w ciągu pięciu lat konsumpcja alkoholu na mieszkańca spadła łącznie o 1 litr, z czego 0,6 litra dotyczy piwa, 0,3 litra wyrobów spirytusowych, a 0,1 litra wina.
Alkohol a zdrowie publiczne: konkurencja nie śpi
Sygnał, w czym Polacy postrzegają źródła problemu, przyniosło badanie opinii publicznej przeprowadzone w październiku 2025 r. przez agencję SW Research na zlecenie Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie. Branża piwna — główny konkurent producentów spirytusu — bacznie obserwuje sytuację. Nic dziwnego więc, że przedstawia własne dane.
Czynniki społeczne i kulturowe jako główne źródło problemu
Jak wynika z badania SW Research, prawie co drugi Polak (45 proc.) uważa, że największy wpływ na nadużywanie alkoholu mają wzorce wyniesione z domu. To najwyraźniej wskazywany czynnik — i to niezależnie od wieku czy miejsca zamieszkania. Dodatkowo 24 proc. respondentów zwróciło uwagę na brak odpowiedniej edukacji dotyczącej skutków picia alkoholu. Oznacza to, że dla znacznej części społeczeństwa problem alkoholowy ma podłoże społeczne i kulturowe, a nie wyłącznie ekonomiczne czy rynkowe.
Takie wyniki pokazują, że dyskusja o akcyzie i wpływach do budżetu państwa to tylko jedna warstwa znacznie głębszego zjawiska. Nadużywanie alkoholu jest mocno zakorzenione w stylu życia i wzorcach zachowań, które kształtują się już w dzieciństwie.

Tanie „małpki” w centrum problemu
Drugim najczęściej wskazywanym źródłem nadużywania alkoholu jest łatwy dostęp do wysokoprocentowych napojów w małych opakowaniach, czyli tzw. „małpek”. Co trzeci badany (32 proc.) uznał, że właśnie ten format sprzedaży sprzyja nadmiernemu spożyciu. Jeszcze bardziej wymowne są odpowiedzi dotyczące ceny: 42,3 proc. Polaków uważa, że „małpki” są zbyt tanie, a ich opłata powinna zostać zwiększona.
To nie wszystko. 47,9 proc. respondentów deklaruje, że nie rozumie, dlaczego miniaturowe butelki — które masowo trafiają do parków, skwerów i rowów — nie są objęte systemem kaucyjnym. W oczach opinii publicznej „małpki” stały się symbolem nie tylko łatwo dostępnego alkoholu, ale też społecznych i środowiskowych kosztów jego konsumpcji.
Dostępność alkoholu: problem numer trzy
Na trzecim miejscu wśród przyczyn nadmiernego spożycia alkoholu Polacy wymieniają zbyt dużą dostępność alkoholu. Wskazują przede wszystkim:
- 29,3 proc. — dużą liczbę sklepów sprzedających alkohol,
- 27,6 proc. — sprzedaż całodobową,
- 25,5 proc. — promocje cenowe.
To pokazuje, że dla wielu osób łatwość zakupu alkoholu jest czynnikiem równie ważnym, co cena i format opakowania. Nie chodzi więc tylko o same „małpki”, ale o systemową dostępność napojów alkoholowych w codziennym otoczeniu.
Co ograniczyłoby skalę problemu? Głos społeczeństwa
Badani zostali również zapytani o możliwe sposoby ograniczenia nadużywania alkoholu. 52,5 proc. respondentów popiera zakaz prowadzenia przez sklepy promocji cenowych na alkohol. 45,8 proc. uznaje, że skutecznym rozwiązaniem byłby zakaz sprzedaży „małpek”. To istotne, bo pokazuje, że opinia publiczna w dużym stopniu akceptuje bardziej restrykcyjne rozwiązania niż te, o których zwykle mówi się w debacie politycznej.
Reklama piwa na dalszym planie
Co ciekawe, reklama piwa — często wskazywana jako główny winowajca przez część organizacji społecznych — znalazła się dopiero na końcu listy czynników wpływających na nadużywanie alkoholu. Jedynie 13,3 proc. badanych uznało ją za istotną przyczynę problemu. To pokazuje, że Polacy bardziej niż marketing obwiniają czynniki ekonomiczne i środowiskowe: dostępność, cenę i małą butelkę – którą można schować w kieszeni.
Branża spirytusowa i państwo: kto dyktuje warunki
Podczas podsumowania konferencji w Centrum Prasowym Polskiej Agencji Prasowej Karol Stec powiedział:
„Nagłe zmiany podatkowe i regulacyjne mogą nie przynieść oczekiwanych efektów ani fiskalnych, ani w zakresie zdrowia publicznego. Ryzykujemy przesunięciem konsumpcji do innych kategorii i spadkiem wpływów z akcyzy. Straci na tym budżet państwa i polska gospodarka”.
To zdanie dobrze oddaje istotę sporu. Branża spirytusowa nie narzuca warunków wprost, ale jej głos ma być słyszany. Państwo musi liczyć się z fiskalnymi skutkami zmian, a to daje producentom przestrzeń wpływu na debatę.
Budżet Polski i alkohol: układ, który ma swoją cenę
Odpowiedź na pytanie postawione w tytule — czy budżet Polski jest zakładnikiem branży spirytusowej — nie jest czarno-biała. Państwo nie jest bezbronne wobec producentów alkoholu, ale faktycznie korzysta z ich podatkowego wkładu i kalkuluje koszty ewentualnych zmian. Branża natomiast umiejętnie wykorzystuje ten układ do wzmacniania własnej pozycji.
Problem w tym, że rachunek za tę wygodę płacą obywatele. Spirytusowe miliardy nie równoważą kosztów społecznych. Dopóki alkohol będzie traktowany głównie jako narzędzie fiskalne, a nie problem zdrowotny i społeczny, branża spirytusowa w Polsce będzie miała silny głos w tej debacie.
Źródła:
- Centrum Prasowego Polskiej Agencji Prasowej (PAP) – Przedsiębiorcy z branży spirytusowej ostrzegają: zagrożone miliardowe wpływy do budżetu oraz tysiące miejsc pracy
- Raport Związku Pracodawców „Polski Przemysł Spirytusowy”: „Branża spirytusowa i jej wpływ na gospodarkę”
- Badanie SW Research na zlecenie Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie (2025)
