KGW mogą zarabiać, ale nie jak zwykłe firmy. Dochód musi wspierać cele statutowe. Sprawdź, co wolno, czego nie i jakie podatki obowiązują.
Koła Gospodyń Wiejskich kojarzą się przede wszystkim z pierogami na festynach, haftowanymi strojami i pielęgnowaniem lokalnych tradycji. Ale współczesne KGW to już coś więcej. Dzięki nowym regulacjom mają osobowość prawną, mogą prowadzić działalność gospodarczą i korzystają z hojnych dotacji państwowych. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi w 2025 roku przeznaczyło na nie 155 mln zł. Koła rosną jak grzyby po deszczu – tylko w ciągu jednego roku zarejestrowano kilkanaście tysięcy nowych organizacji.
Czy z tej fali dotacji i aktywności mogą wyrosnąć wiejskie biznesy, które w przyszłości będą działały jak startupy oparte na tradycji?
Czy Koła Gospodyń Wiejskich to firmy?
Na pierwszy rzut oka – tak. Zawierają umowy, korzystają z dotacji, wynajmują lokale, prowadzą sprzedaż. Ale fundament prawny jest inny. KGW uzyskuje osobowość prawną poprzez wpis do Krajowego Rejestru Kół Gospodyń Wiejskich prowadzonego przez ARiMR.
Nie musi się rejestrować w KRS ani w CEIDG, co znacznie upraszcza procedury. Ten jeden wpis wystarczy, by mogło działać jak podmiot gospodarczy. Warunkiem jest statut – dokument określający cele i zakres działalności. To on wskazuje, jakie formy działalności gospodarczej koło może podjąć i w jakim celu.
Skąd KGW biorą pieniądze na start?
Najważniejszym źródłem są dotacje. Każde zarejestrowane KGW może co roku złożyć wniosek do ARiMR o wsparcie finansowe. W 2025 roku przeciętna kwota dofinansowania wynosi od 8 do 12 tys. zł, a w skali kraju – łącznie 155 mln zł.
Dzięki tym pieniądzom koła mogą od razu wystartować z działalnością: kupić stoły, krzesła, sprzęt AGD, nagłośnienie, stroje ludowe czy materiały do warsztatów. W wielu wsiach to właśnie środki z ARiMR pozwoliły odnowić zaniedbane świetlice i wyposażyć je w nowoczesne zaplecze.

Czy to jedyne źródło finansowania?
Nie. KGW mogą sięgać po granty samorządowe, projekty unijne i fundusze ministerialne. Mogą też zarabiać same – sprzedając potrawy, organizując warsztaty czy współpracując z firmami. Coraz częściej gminy zamawiają u nich catering na oficjalne wydarzenia, a lokalne przedsiębiorstwa kupują od nich paczki świąteczne.
To sprawia, że koła uczą się zarządzania budżetem jak małe przedsiębiorstwa. Publiczne dotacje są punktem wyjścia, ale prawdziwą siłę zdobywają wtedy, gdy potrafią łączyć różne źródła finansowania.
Co dzieje się z zarobionymi pieniędzmi?
Tu leży kluczowa różnica. KGW nie mogą podzielić zysku między członkinie. Każda zarobiona złotówka musi wrócić do koła i służyć jego celom statutowym.
Dochód można przeznaczyć na organizację warsztatów, wyjazdy szkoleniowe, zakupy sprzętu, remont świetlicy, wydanie publikacji czy promocję kultury ludowej. To sprawia, że KGW funkcjonują bardziej jak stowarzyszenia niż jak spółki prawa handlowego.

Czym mogą zajmować się gospodarczo?
Najczęściej działalność gospodarcza KGW ma wymiar lokalny i tradycyjny. To sprzedaż potraw podczas festynów, przygotowywanie cateringu dla szkół czy gmin, prowadzenie warsztatów rękodzielniczych i kulinarnych. Popularne są też kiermasze świąteczne, gdzie można kupić ozdoby, pierniki czy stroiki.
Dodatkowym atutem jest rolniczy handel detaliczny (RHD). Dzięki niemu koła mogą legalnie sprzedawać własne produkty spożywcze – sery, pierogi, ciasta, dżemy – choć tylko w ograniczonych ilościach i najczęściej w bezpośrednim kontakcie z klientem. To świetne narzędzie, by połączyć tradycję z biznesem, bez konieczności tworzenia dużej infrastruktury.

Czy możliwa jest produkcja na dużą skalę?
Teoretycznie tak, ale w praktyce – nie. Produkcja przemysłowa wymagałaby wdrożenia HACCP, spełnienia wymogów sanitarnych i weterynaryjnych, prowadzenia pełnej księgowości, rozliczeń VAT, a także zatrudniania pracowników i opłacania składek ZUS. To ogromne koszty i biurokracja, które wykraczają poza możliwości zwykłego koła.
Dlatego działalność KGW pozostaje lokalna i niszowa. Mogą produkować dużo na potrzeby regionu, ale nie staną się fabrykami dostarczającymi do supermarketów. Gdyby chciały wejść na rynek masowy, musiałyby się przekształcić – np. w spółdzielnię.

Jakie podatki płacą Koła Gospodyń Wiejskich?
Formalnie podlegają podatkowi CIT, ponieważ mają osobowość prawną. Ale jest tu kluczowe zastrzeżenie: dochody przeznaczone na cele statutowe są zwolnione z podatku. Jeśli koło wydaje wszystko na działalność, podatku dochodowego nie płaci.
W kwestii VAT sytuacja jest podobna jak u drobnych przedsiębiorców. Jeśli przychody nie przekroczą 200 tys. zł rocznie, KGW mogą korzystać ze zwolnienia. Dopiero po przekroczeniu tej kwoty muszą rozliczać VAT.
W praktyce oznacza to, że większość kół działa w bezpiecznym limicie i nie musi prowadzić skomplikowanej księgowości podatkowej.
Czy członkinie mogą dostawać wynagrodzenie?
Członkostwo w KGW nie daje prawa do wynagrodzenia. To działalność społeczna, dobrowolna i nastawiona na wspólnotę. Ale istnieje możliwość, by koło zatrudniło swoich członków, jeśli wykonują określone zadania – np. prowadzą księgowość, warsztaty, animacje dla dzieci.
W takim przypadku KGW działa jak każdy inny pracodawca – musi odprowadzać podatki i składki ZUS. To rozwiązanie stosują głównie największe i najbardziej aktywne koła, które prowadzą regularną działalność gospodarczą. W zdecydowanej większości jednak praca w kołach ma charakter wolontariacki.

Startupy w wersji ludowej?
Koła Gospodyń Wiejskich coraz bardziej przypominają mikroprzedsiębiorstwa społeczne. Potrafią zarabiać, prowadzą sprzedaż, uczą się księgowości i promocji, ale robią to zawsze z myślą o wspólnocie. Zyski nie trafiają do kieszeni – wracają do organizacji i lokalnych społeczności.
Ministerstwo rolnictwa obsypuje je milionami złotych, a zainteresowanie nie słabnie. Pytanie brzmi, czy za kilka lat będziemy wciąż widzieć w nich wyłącznie strażniczki folkloru, czy też realne wiejskie biznesy, które nauczyły się działać jak startupy – tyle że oparte na tradycji i więziach społecznych.
Źródło: MRiRW