Po miesiącach ukrywania się i ekstradycji z Dubaju, Sebastian Majtczak – podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na A1 – trafił do aresztu na podstawie decyzji sądu.
Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim wydał postanowienie o zastosowaniu 30-dniowego tymczasowego aresztu wobec Sebastiana Majtczaka. 33-latek, który po tragicznym wypadku na A1 uciekł z Polski, usłyszał już zarzuty i przebywa w areszcie śledczym na Górnym Śląsku. Grozi mu do 15 lat więzienia.
Bezsilność za czasów Ziobry
Sebastian Majtczak, były przedsiębiorca, był poszukiwany listem gończym po tym, jak we wrześniu 2023 roku spowodował tragiczny wypadek na autostradzie A1. Przez wiele miesięcy przebywał w Dubaju, gdzie skorzystał z faktu, że Zjednoczone Emiraty Arabskie nie mają z Polską umowy ekstradycyjnej w sprawach niektórych przestępstw.
Choć opinia publiczna domagała się działań, sprawa utknęła w martwym punkcie. Ministerstwo Sprawiedliwości pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry nie zdołało doprowadzić do ekstradycji podejrzanego. Dopiero po zmianie władzy, gdy resorty objęli Adam Bodnar i Tomasz Siemoniak, rozpoczęto skuteczne działania dyplomatyczne.
Adam Bodnar zaznaczył, że wcześniejsze działania były niewystarczające.
— „Dopiero po zmianie podejścia i dialogu z władzami ZEA możliwa była ekstradycja — Doprowadziliśmy do jego sprowadzenia, bo państwo nie może być bezsilne wobec takich przestępstw”
— podsumował.
Samolot z Majtczakiem wylądował na lotnisku w Warszawie 26 maja wieczorem. Został natychmiast przewieziony do Katowic.
Oficjalne zarzuty i decyzja sądu
We wtorek 27 maja Sebastian Majtczak został doprowadzony do Prokuratury Okręgowej w Katowicach, gdzie usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Mężczyzna nie przyznał się do winy, a jego wyjaśnienia były zdawkowe.
Tego samego dnia Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim wydał postanowienie o zastosowaniu tymczasowego aresztu na okres 30 dni. Majtczak został osadzony w jednym z aresztów śledczych na Górnym Śląsku.
Prokuratura rozważa postawienie kolejnych zarzutów, m.in. spowodowania katastrofy w ruchu lądowym oraz ucieczki z miejsca zdarzenia. W zależności od kwalifikacji czynu, grozi mu od 2 do 12 lat więzienia, a w przypadku szczególnego naruszenia zasad bezpieczeństwa – nawet do 15 lat pozbawienia wolności.
Czytaj też: Smutny koniec Krzysztofa Kononowicza: był poniżany i nagrywany dla klików

Wypadek, który wstrząsnął opinią publiczną
Do tragedii doszło 16 września 2023 roku w miejscowości Sierosław (woj. łódzkie). Według ustaleń śledczych, Majtczak prowadził luksusowe BMW M850i, poruszające się z prędkością przekraczającą 250 km/h. Uderzył w tył samochodu Kia, którym podróżowała trzyosobowa rodzina: ojciec, matka i pięcioletni chłopiec.
Auto stanęło w płomieniach. Cała rodzina zginęła na miejscu. Dramatyczne zdjęcia z miejsca wypadku obiegły media i wywołały falę oburzenia.
Choć Majtczak został przesłuchany, nie zastosowano wobec niego żadnego środka zapobiegawczego. Szybko opuścił kraj i przez kilka miesięcy przebywał w różnych krajach Europy, by ostatecznie osiąść w Dubaju.
Co dalej? Proces lub dobrowolne poddanie się karze
Prokuratura zapowiada dalsze działania – analizowane są dane GPS, monitoring, zeznania świadków oraz opinie biegłych. Śledztwo ma wyjaśnić wszystkie okoliczności zdarzenia i możliwą winę Majtczaka. Jeśli podejrzany nie przyzna się do winy, sprawa trafi na wokandę. Niewykluczone jest także dobrowolne poddanie się karze, jeśli zostanie zaakceptowane przez sąd.
Źródła:
- Informacyjna Agencja Radiowa
- Prokuratura Okręgowa w Katowicach
- TVN24
- WP Wiadomości
- Komenda Główna Policji
- Rzeczniczka KGP Katarzyna Nowak
- Ministerstwo Sprawiedliwości
- Wypowiedzi Adama Bodnara i Tomasza Siemoniaka