Nowe przepisy o segregacji odpadów tekstylnych miały wzmocnić recykling i wydłużyć życie ubrań. W praktyce jednak coraz więcej odzieży zamiast do ponownego użytku trafia do spalarni. PSZOK-i są przepełnione, PCK ogranicza zbiórki, a rynek second-hand przeżywa kryzys pod naporem fast fashion.
PSZOK-i zasypywane ubraniami
Od stycznia 2025 r. w Polsce obowiązują przepisy nakazujące oddzielną segregację odpadów tekstylnych. Ubrania nie mogą być wrzucane do odpadów zmieszanych – trzeba je zawieźć do PSZOK-u (Punktu Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych). Choć idea wydawała się słuszna, w praktyce system przeżywa poważne problemy.
Urząd m.st. Warszawy podał, że PSZOK-i w stolicy zebrały już 225 proc. więcej ubrań i tekstyliów niż w całym 2024 roku. W pierwszym półroczu 2025 r. odzież stanowiła aż 7,6 proc. wszystkich odpadów oddanych do punktów.
Mieszkańcy stolicy skarżą się, że coraz częściej trzeba czekać w kolejce, aby oddać zużyte ubrania. Urząd zapewnia, że sytuacja jest kontrolowana – zwiększono liczbę pracowników i wydłużono godziny otwarcia punktów. Problem jednak pozostaje: większość odzieży z PSZOK-ów nie trafia do recyklingu, tylko do spalarni.
Według ustaleń „Dziennika Gazety Prawnej” i ekspertów branżowych, recyklingowi poddawany jest tylko niewielki procent materiałów, np. przerabiany na czyściwo techniczne. Reszta kończy jako paliwo alternatywne w cementowniach.
PCK i Ubrania do Oddania załamują ręce
Jeszcze kilka lat temu najpopularniejszym sposobem pozbycia się ubrań były kontenery Polskiego Czerwonego Krzyża (PCK). Jednak w lipcu 2025 r. organizacja poinformowała o ograniczeniu zbiórek, ponieważ jakość oddawanej odzieży znacząco spadła, a koszty jej utylizacji drastycznie wzrosły. Dodatkowo firma Wtórpol, która zajmowała się logistyką, zerwała współpracę z PCK.
Kłopoty dotknęły również start-up Ubrania do Oddania, który przez lata działał na zasadzie transparentnej sprzedaży odzieży w drugim obiegu i przekazywania części zysków na cele charytatywne. W maju 2025 r. firma wstrzymała przyjmowanie paczek.
– „Od czasu wprowadzenia nowych przepisów dwukrotnie wzrosła liczba paczek, a jednocześnie znacząco pogorszyła się ich jakość. Wcześniej zniszczone ubrania stanowiły 15 proc., teraz aż 35 proc. Nasza sortownia osiągnęła maksymalne obłożenie operacyjne”
– wyjaśnił współzałożyciel Tomasz Bocian (PAP).
Według niego system odzysku tekstyliów uderzył w ścianę. Sortownie nie są w stanie przerobić tak ogromnych ilości odzieży, a brak infrastruktury recyklingowej powoduje, że koszty utylizacji rosną w błyskawicznym tempie.
Kryzys rynku second-hand i dominacja fast fashion
Polski rynek odzieży używanej – przez lata bardzo popularny – przeżywa obecnie największy kryzys od dekady. Jeszcze do niedawna istotną część zbiorów przejmował rynek ukraiński. Po wybuchu wojny został on praktycznie zamknięty, co spowodowało ogromne problemy z eksportem.
Drugim powodem spadku popytu jest ekspansja marek ultra fast-fashion. Zalewają one rynek tanimi produktami, które cenowo dorównują ubraniom z lumpeksów.
– „Nie trzeba sięgać daleko do marek chińskich typu Temu czy Shein. Nawet polski LPP agresywnie rozwija markę Sinsay. Z biznesowego punktu widzenia to logiczne, ale dla rynku drugoobiegowego oznacza katastrofę”
– tłumaczy Bocian (PAP).
Efekt? Konsumenci częściej wybierają nowe ubrania zamiast używanych. Sezon wakacyjny 2025 r. został oceniony przez branżę jako najgorszy od siedmiu lat.
Organizacje charytatywne zasypane śmieciami
Na negatywne skutki reformy wskazują także organizacje pomocowe. Siostra Małgorzata Chmielewska z Fundacji „Domy Wspólnoty Chleb Życia” alarmuje, że pod jej domami pojawia się coraz więcej nieubrania, a zwykłych szmat.
– „Ktoś musi to przebrać, posegregować i zapłacić za wywóz. To są tysiące złotych. Dobre ubrania są potrzebne, ale większość rzeczy, które do nas trafiają, nie nadaje się do niczego”
– mówi (PAP).
Organizacje charytatywne czują się coraz częściej traktowane jak darmowe wysypiska. Zamiast wsparcia otrzymują odpady, których utylizacja generuje dodatkowe koszty.
Nielegalne kontenery i szara strefa
W wielu polskich miastach można spotkać nielegalne kontenery na ubrania. Nie mają właściciela, są przepełnione, a worki z odzieżą leżą wokół tygodniami. Często nikt nie wie, co dzieje się z ubraniami – część trafia do nielegalnego obrotu, część do lasów czy na dzikie wysypiska.
W marcu Nadleśnictwo Płytnica ujawniło na Facebooku, że do lasu wywieziono dużą ilość odzieży zapakowanej w worki big bag. Prawdopodobnie pochodziła z szarej strefy obrotu second-hand.

Eksport odzieży używanej – problem globalny
Nie wszystkie ubrania lądują w Polsce w spalarniach czy na wysypiskach. Część odzieży trafia do eksportu. Według raportu Europejskiej Agencji Środowiska z 2023 r. eksport zużytych tekstyliów z UE potroił się w ciągu dwóch dekad – z 550 tys. ton w 2000 r. do 1,7 mln ton w 2019 r.
Polska należy do pięciu największych eksporterów używanej odzieży, obok Niemiec, Niderlandów, Włoch i Litwy. Najwięcej ubrań trafia do Afryki i Azji. Problem polega jednak na tym, że – jak wskazuje raport – aż 40 proc. odzieży eksportowanej do Afryki kończy na wysypiskach, bo nie nadaje się do użytku.
Tymczasem na rynku azjatyckim nie istnieją dokładne dane, które pozwoliłyby ocenić, jaki procent eksportowanej odzieży faktycznie zostaje wykorzystany. To pokazuje, że globalny system obrotu używaną odzieżą ma charakter pozornie obiegu zamkniętego, a w praktyce często oznacza przerzucanie odpadów na inne kontynenty.

Brak monitoringu i krytyka NIK
Na brak skutecznego systemu kontroli zwróciła uwagę Najwyższa Izba Kontroli. W marcu 2025 r. opublikowała raport zatytułowany „Porażka w gospodarowaniu odpadami”, w którym wprost stwierdziła, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie przygotowało rzetelnego systemu monitorowania rynku odpadów tekstylnych.
NIK oceniła, że działania administracji publicznej na rzecz ograniczenia powstawania odpadów i ich recyklingu były niewystarczające. W raporcie wskazano nawet przykłady gmin, które część odpadów wysyłały za granicę, m.in. do Niemiec.
Problemem jest także brak wiedzy na temat tego, co dzieje się z odzieżą po trafieniu do PSZOK-ów.
– „Gmina nie monitoruje tego, co PSZOK robi z tymi ubraniami. To jest pierwsza rzecz, którą trzeba zmienić – te ubrania powinny być posortowane i sprawdzone przed spaleniem”
– podkreślił Tomasz Bocian (PAP).
Rosnące koszty utylizacji
Wszystko wskazuje na to, że koszt spalania odzieży w Polsce podwoi się w ciągu roku. Wynika to z ograniczonej liczby instalacji zajmujących się utylizacją tekstyliów i dużego obciążenia systemu po wejściu w życie nowych przepisów.
– „Jeśli chodzi o utylizację tekstyliów, czyli spalanie odzieży głównie w cementowniach, koszt będzie coraz wyższy. Firmy zajmujące się recyklingiem ubrań w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki”
– zaznaczył Bocian (PAP).
Podobnego zdania był Piotr Szewczyk, prezes Rady RIPOK – Związku Pracodawców, który w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” stwierdził:
– „Efekt jest taki, że niewielka część zebranych tekstyliów jest przerabiana na czyściwo, a miażdżąca większość trafia do spalarni. Wątpliwym pocieszeniem jest to, że podobny problem ma niemal cała Europa”.

Katalog dobrych praktyk od Ministerstwa
W odpowiedzi na krytykę resort klimatu przygotował „katalog dobrych praktyk”. Dokument zachęca gminy do wprowadzenia kilku rozwiązań:
- zbiórek workowych „door-to-door” – mieszkańcy mogą wystawiać worki z ubraniami przed domem w wyznaczone dni,
- tworzenia „re-butików gminnych” – punktów wymiany ubrań,
- ustawiania legalnych kontenerów w przestrzeniach miejskich,
- współpracy z firmami przetwarzającymi tekstylia na nowe produkty.
Problem w tym, że nie wiadomo, ile gmin faktycznie wdrożyło te rozwiązania. Brakuje centralnej bazy danych i mechanizmu oceny skuteczności tych działań.
Co dalej z systemem odzysku odzieży?
Eksperci zgodnie podkreślają, że aby system zadziałał, potrzebne są trzy filary:
- Inwestycje w instalacje recyklingowe – obecnie w Polsce jest ich zbyt mało, by sprostać masie odpadów tekstylnych.
- Skuteczny monitoring i kontrola – gminy powinny wiedzieć, co dzieje się z ubraniami po trafieniu do PSZOK-ów.
- Zmiana nawyków konsumenckich – ograniczenie nadprodukcji i nadmiernych zakupów w fast fashion, które zaniżają wartość ubrań w drugim obiegu.
Bez tego odzysk ubrań i tekstyliów pozostanie fikcją. Zamiast tworzyć obieg zamknięty, Polska produkuje coraz więcej odpadów, które kończą w piecach.

Nowe przepisy miały być krokiem w stronę ekologii i gospodarki cyrkularnej. Po kilku miesiącach ich obowiązywania widać jednak, że system odzysku ubrań i tekstyliów przeżywa głęboki kryzys.
PSZOK-i są przepełnione, PCK i organizacje charytatywne ograniczają zbiórki, a rynek second-hand kurczy się pod presją fast fashion. Zamiast recyklingu – mamy spalarnie.
Jeśli nie zostaną wprowadzone realne mechanizmy wsparcia, inwestycje w infrastrukturę i kontrola przepływu odpadów, stare ubrania w Polsce nadal będą trafiać do pieca zamiast do recyklingu.
Źródła:
- Polska Agencja Prasowa – Bilans nowych przepisów o segregacji odpadów tekstylnych: Coraz więcej używanych ubrań, coraz większy problem
- Dziennik Gazeta Prawna – Zamiast recyklingu odzież trafia do spalarni
- Europejska Agencja Środowiska – Export of used textiles from the EU in a circular economy context
- Najwyższa Izba Kontroli – Porażka w gospodarowaniu odpadami
- faktyplus.pl: Czy znikną kontenery PCK? Organizacja szuka nowego partnera po wycofaniu się Wtórpolu