Czyli dlaczego mądre ubezpieczenie to jak dobra kawa w trasie
Znasz to uczucie, kiedy wreszcie parkujesz po 9 godzinach za kółkiem, sięgasz po termos i przez chwilę wszystko cichnie? Silnik zgaszony, radio przestaje gadać, w lusterku tylko światła zgaszonego parkingu. I przez sekundę – totalna cisza. A potem myśl: co by było, gdyby teraz coś się wydarzyło?
Bo wiesz, jak to jest – czasem wystarczy moment. Zgubiony list przewozowy, ładunek przestawiony na zakręcie, telefon z centrali:
„Mamy problem, kierowco”.
I zostajesz sam – niby z papierami, niby z ubezpieczeniem, ale nikt nie odbiera, infolinia każe czekać, a Ty nie masz czasu ani nerwów na tłumaczenia.
I właśnie w takich chwilach liczy się, kto naprawdę jedzie z Tobą, choćby w papierach. A teraz do rzeczy. Co, jeśli powiem Ci, że są ludzie, którzy robią ubezpieczenia dla Ciebie, a nie dla tabelki w Excelu?
Zespół Blue Brokers TSL nie robi polisy „na sztukę”. Oni siadają z Tobą (albo dzwonią, bo jesteś w drodze) i pytają:
„Co przewozisz? Po jakich trasach? Co Cię naprawdę martwi?”.
I wtedy nagle okazuje się, że można:
- mieć OCP, które nie wyklucza połowy Europy;
- mieć Assistance, który nie kończy się na „proszę poczekać na decyzję”;
- i wreszcie – mieć kogoś, kto ogarnia temat, kiedy Ty po prostu chcesz ruszyć w trasę i dojechać bez stresu.
I NIE, TO NIE JEST KOLEJNA GADKA Z REKLAMY
Bo tu nie chodzi o „super ofertę tylko dziś” ani „lidera rynku z nagrodą z Monako”. Chodzi o to, żebyś miał poczucie, że ktoś gra w Twojej drużynie. Że kiedy zderzysz się z rzeczywistością – a ta w TSL bywa brutalna – to masz za sobą nie tylko numer polisy, ale człowieka z drugiej strony telefonu, który nie czyta Ci OWU, tylko mówi po ludzku, co robimy.
I JESZCZE JEDNO – REFLEKSJA Z DROGI
Może zabrzmi to dziwnie, ale ubezpieczenie to trochę jak zapasowy pasek klinowy – jak masz, to leży i czeka. Ale jak nie masz – to koniec jazdy. Tylko że różnica jest taka, że pasek kupisz za stówkę, a brak dobrej ochrony może kosztować Cię… wszystko. Bo nie chodzi tylko o pieniądze. Chodzi o to, żebyś spał spokojnie w kabinie, nawet jeśli gdzieś w Belgii coś pójdzie nie tak.
Zadzwoń do Blue Brokers. Pogadaj z kimś, kto nie mówi do Ciebie jak do „numeru rejestracyjnego”, tylko jak do kierowcy z krwi i kości. Kto nie wciska, tylko doradza. I kto – jak trzeba – wyśle Ci SMS-em, co zrobić krok po kroku, zamiast kazać Ci wypełniać 8-stronicowy formularz.
Bo w trasie liczy się jedno: żeby nie być samemu, kiedy robi się gorąco. Reszta to tylko kilometry.