Home News Volkswagen oskarżony o współpracę z brazylijską juntą i pracę niewolniczą. Wstydliwa historia...

Volkswagen oskarżony o współpracę z brazylijską juntą i pracę niewolniczą. Wstydliwa historia koncernu

0
Photo by Cesar Salazar/unsplash

Brazylijskie ministerstwo pracy zarzuca niemieckiemu koncernowi tolerowanie nadużyć wobec pracowników fazendy w Cristalino oraz współpracę z reżimem wojskowym. Deutsche Welle ujawnia kulisy.

Volkswagen znów znalazł się w centrum skandalu historycznego. Jak ujawnia niemiecka redakcja Deutsche Welle, brazylijski oddział koncernu w latach 70. i 80. współpracował z juntą wojskową, tolerował aresztowania pracowników i utrzymywał farmę, na której stosowano praktyki zbliżone do współczesnego niewolnictwa. Obecnie brazylijskie sądy rozpatrują pozew o odszkodowanie opiewający na 165 mln reali.


Fazenda Volkswagen: współczesne niewolnictwo

Jak wynika ze śledztwa Deutsche Welle oraz brazylijskich mediów (m.in. Repórter Brasil, g1.globo.com), w latach 1974–1986 Volkswagen prowadził fazendę w stanie Pará, gdzie zatrudniano setki pracowników, często sprowadzanych przez pośredników znanych jako „gatos”. Zatrudnieni byli zmuszani do pracy ponad siły, bez wolnych weekendów, bez odpowiedniego zakwaterowania i dostępu do opieki zdrowotnej. Wielu z nich popadło w tzw. dług pracy, uniemożliwiający opuszczenie plantacji.

 – Spółka Volkswagena w Brazylii jest odpowiedzialna za poważne naruszenia praw człowieka i ohydne zbrodnie

– powiedział publicznej telewizji ARD brazylijski prokurator Rafael Garcia.

– Jesteśmy przekonani, że Volkswagen uzna swoją odpowiedzialność i że dojdzie do ugody, na mocy której ówcześni robotnicy otrzymają odszkodowania.


Filet wołowy made by VW

Historia Fazenda Volkswagen zaczęła się od szalonego – z dzisiejszej perspektywy – pomysłu: by niemiecki producent samochodów hodował bydło w środku amazońskiej dżungli. W 1973 roku, na zaproszenie wojskowej junty, VW kupił 140 tysięcy hektarów ziemi w stanie Pará. W ramach rządowego programu „integrar para não entregar” („Wykorzystuj własne zasoby, zamiast je rozdawać“) Volkswagen miał pomóc w zasiedlaniu i gospodarczym wykorzystaniu brazylijskiego interioru.

W 1974 roku rozpoczęła się budowa ogromnej farmy w regionie Santana do Araguaia. Kierował nią szwajcarski agronom Friedrich Brügger, który zarządzał gospodarstwem przez ponad dekadę. Pod hodowlę bydła wykarczowano znaczne obszary lasów tropikalnych. Firma zatrudniała robotników do wycinki drzew, budowy infrastruktury oraz obsługi stad. Mieli oni mieszkać i pracować na miejscu, jednak szybko okazało się, że obietnice były złudne – zamiast zysków przyszło zadłużenie, głód i przemoc.

Fakty Plus Informacje
Arquivo pessoal de Expedito Soares e Ricardo Rezende/Reprodução/MPT

– „Jedzenie można było kupić tylko na farmie – i to za absurdalne ceny. Zanim wykarczowaliśmy sto hektarów, już byliśmy dłużnikami”

– mówił Pereira.

Warunki życia były urągające. Pracownicy spali na prowizorycznych pryczach lub gołej ziemi. Brakowało toalet, czystej wody, a jedzenie było wydzielane oszczędnie.

– „Dostawaliśmy fasolę i ryż. Czasem mięso, ale śmierdzące. Nikt się tym nie przejmował”

– mówił jeden z anonimowych świadków dla Repórter Brasil.

– Nie było dnia wolnego. Spaliśmy pod plandeką, w deszczu wszystko przeciekało

– wspomina Raul Batista de Souza, jeden z byłych pracowników fazendy, cytowany przez g1.

Arquivo pessoal de Expedito Soares e Ricardo Rezende/Reprodução/MPT

W przeciwieństwie do robotników zatrudnionych bezpośrednio przez Volkswagena, którzy mieli dostęp do szkół i szpitali, podwykonawcy byli zdani na łaskę lokalnych zarządców i brutalnej ochrony.

Byli pracownicy, tacy jak José Pereira, wspominali:

„Gdy wykarczowaliśmy pierwsze sto hektarów, byliśmy już wysoce zadłużeni u pośrednika. Powiedział: 'Chcecie odejść? Nie! Teraz musicie odpracować swoje długi’”.

Próby ucieczki były brutalnie tłumione.

– „Gdy ktoś próbował uciekać, strażnicy go ścigali i strzelali do niego. Bili tych, którzy uciekali. Na ulicy, w barakach. Wszyscy to widzieli.”

– relacjonował Pereira w rozmowie z ARD.

Bydło miało trafiać na eksport, a także zaopatrywać sieci gastronomiczne. Projekt jednak przynosił straty, co ostatecznie doprowadziło do jego zamknięcia w 1986 roku.

Volkswagen sprzedał Fazenda Volkswagen po 12 latach. Oficjalnie z powodów ekonomicznych, jednak świadkowie i badacze twierdzą, że również ze względu na ujawnione nadużycia i rosnące napięcia społeczne.


Trwające procesy: prace niewolnicze i oskarżenia o handel ludźmi

Brazylijskie Ministerstwo Pracy (MPT) wniosło 29 maja 2025 r. pozew przeciwko Volkswagen do Brasil przed sądem w Redenção. Oskarżenia dotyczą stosowania pracy w warunkach zbliżonych do niewolnictwa oraz uczestnictwa w handlu ludźmi. Proces obejmuje lata 1974–1986.

Główne zarzuty to:

  • pozbawienie dni wolnych i nadgodzin,
  • długi wymuszane przez „gatos” (pośredników),
  • prowizoryczne zakwaterowanie, brak wody pitnej, opieki medycznej,
  • stosowanie przemocy przez ochronę,
  • brak wynagrodzeń i kontroli warunków przez Volkswagena.

Według MPT, Volkswagen nie tylko wiedział o tych nadużyciach, ale był ich beneficjentem. Dokumentacja wewnętrzna firmy, zdobyta przez prokuratorów pracy, sugeruje, że zarząd w São Paulo regularnie otrzymywał raporty o „problematycznych kosztach osobowych” i „kontroli rotacji pracowników poprzez uzależnienie mieszkaniowo-żywieniowe”.

MPT domaga się 165 mln reali (ok. 27,5 mln euro) odszkodowania, przeprosin publicznych i wdrożenia mechanizmów zapobiegających podobnym przypadkom.

Na procesie zeznawało czterech byłych pracowników. Jednym z nich był Raul Batista de Souza, który opowiadał o pracy bez dni wolnych i zamieszkaniu pod plandeką. Dochodzenia Komisji Pastoralnej Ziemi i rządowych instytucji już w latach 80. dokumentowały przypadki handlu ludźmi i nieludzkich warunków pracy.

– „Tam byliśmy niewolnikami. Gdy ktoś chorował, kazali mu iść do lasu i wrócić do roboty. Jeśli ktoś uciekał, ścigali go z bronią”

– powiedział inny świadek, João Cândido, który pracował na fazendzie w 1982 r.


Raport historyczny: współpraca juntą

Na zlecenie Volkswagena, niemiecki historyk prof. Christoph Kopper z Uniwersytetu w Bielefeld w 2016 roku rozpoczął badania nad działaniami firmy w czasach dyktatury. Jak ujawnił DW, Volkswagen aktywnie współpracował z reżimem: ochrona zakładów przekazywała dane pracowników, tolerowano brutalne zatrzymania i przesłuchania. Zarząd VW w Wolfsburgu miał „pełną świadomość współpracy z władzami” do 1979 r.

– „To było świadome i systemowe wspieranie dyktatury. Nie można mówić o nieświadomości, skoro dokumenty były podpisywane przez najwyższy szczebel zarządu”

– stwierdził Kopper w rozmowie z Deutsche Welle.


Czytaj też: Szlak szczurów – ucieczki nazistowskich zbrodniarzy do Ameryki Południowej.


I jeszcze ta historia VW

Historia Volkswagena jest gęsto splątana z autorytarnymi reżimami. Założony przez nazistów w latach 30. XX w., koncern korzystał z pracy przymusowej w III Rzeszy. W Brazylii, jak zauważa prof. Kopper, wielu managerów z lat 60. miało przeszłość wojskowo-nazistowską, a ci z czasów Sauera (1971–1984) reprezentowali autorytarny paternalizm lokalny: oferowano socjal, ale nie tolerowano organizacji pracowniczych.

Model zarządzania oparty był na lojalności i dyscyplinie, bez przestrzeni na niezależne związki zawodowe. W jednym z dokumentów firmowych zachował się cytat:

„Robotnik ma pracować, nie myśleć. Dla jego dobra i dobra produkcji.”


Stanowisko Volkswagena: „Nie znaleziono dowodów”

Volkswagen do Brasil odpiera zarzuty. W oświadczeniu przesłanym Reutersowi podkreśla, że przeprowadził własne śledztwo i nie znalazł dowodów łamania prawa. Twierdzi, że część spraw uległa przedawnieniu, a odpowiedzialność za warunki pracy spoczywała na podwykonawcach.

MPT ripostuje: przestępstwa takie jak handel ludźmi nie ulegają przedawnieniu. Sprawa trafiła do sądu pracy w Redenção, a wyrok może stać się precedensem dla kolejnych procesów dotyczących odpowiedzialności korporacyjnej.

Organizacje społeczne domagają się większej przejrzystości i dostępu do pełnych archiwów firmy, w tym korespondencji z lat 70. i 80.

– „Nie wystarczy zadośćuczynienie finansowe. Potrzebna jest prawda i uznanie winy”

– mówi Ana Lucia Moreira z Instituto Justiça e Memória.


Manager koncernu bagatelizuje, ale Volkswagen się dystansuje

Friedrich Bruegger, były kierownik Fazenda Volkswagen i szwajcarski agronom, odrzuca wszystkie zarzuty dotyczące pracy niewolniczej jako „kompletny nonsens”. W programie „Weltspiegel” ARD stwierdził:

– „To jest naciągane. Jakby dziś nie było nic ważniejszego niż poprawianie przeszłości”.

Bruegger kierował fazendą od początku jej istnienia – od 1974 do 1986 roku, kiedy to Volkswagen zdecydował się sprzedać nierentowne gospodarstwo. Po ponad czterech dekadach spędzonych w Brazylii powrócił do Szwajcarii.

W jego ocenie, odpowiedzialność firmy „gdzieś się kończy”, a krytycy nie doceniają trudnych warunków panujących na miejscu.

– „Tam, gdzie w jednym pomieszczeniu znajduje się ponad tysiąc mężczyzn, nie zawsze da się delikatnie. To oczywiste. Zwłaszcza w środku dżungli”

– powiedział.

Volkswagen zdecydowanie zdystansował się od tych wypowiedzi. W oświadczeniu dla DW firma podkreśliła:

„Pan Friedrich Bruegger nie wypowiada się w imieniu Volkswagen AG, a jego wypowiedzi są sprzeczne z wartościami wyznawanymi przez Volkswagena”.

Koncern zaznaczył, że traktuje „wydarzenia opisane w Fazenda Rio Cristalino bardzo poważnie”.


Źródła:

  • DW.com, „Volkswagen na celowniku. Skandal wokół Fazenda VW”
  • Repórter Brasil, „MP do Trabalho processa Volkswagen por condições análogas à escravidão”
  • g1.globo.com, „Ministério do Trabalho processa Volkswagen por escravidão moderna”
  • Reuters, „Brazil charges Volkswagen unit with treating farm workers like slaves decades ago”
  • veja.abril.com.br, gov.br

NO COMMENTS

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here

Exit mobile version