Ciąża jako przestępstwo. Jak ZUS odbiera kobietom w ciąży prawo do bezpieczeństwa

Data:

ZUS odbiera ciężarnym prawo do zasiłków i kwestionuje ich zatrudnienie częściej niż kiedykolwiek. Dane pokazują gwałtowny wzrost odmów świadczeń i dramatyczne skutki dla przyszłych matek.


W teorii żyjemy w państwie, które wspiera rodziny. W praktyce – mamy ZUS, instytucję traktującą ciążę jak powód do podejrzeń, a macierzyństwo jak lukę w systemie, którą trzeba czym prędzej uszczelnić. Tylko w 2024 roku ZUS odebrał świadczenia 1 279 kobietom w ciąży. To 40 procent wszystkich decyzji o niepodleganiu ubezpieczeniom społecznym wydanych wobec pracownic, które wystąpiły o świadczenie krótkoterminowe – mimo że przyszłe matki stanowią zaledwie niewielki ułamek ogółu ubezpieczonych. Jak wynika z informacji naszego portalu Fakty Plus w pierwszym półroczu 2025 roku Zakład zdążył wydać kolejne 593 decyzje wobec ciężarnych pracownic oraz 24 wobec ciężarnych prowadzących działalność gospodarczą.

To nie pomyłka. To mechanizm.


Gdy państwo mówi, że chroni…

Ministerstwo Rodziny zapewnia, że ochrona macierzyństwa jest priorytetem, a ZUS utrzymuje, że działa „równo i bezstronnie”. Gdy posłowie zapytali wprost, czy ZUS narusza prawa kobiet, wstrzymując zasiłki w ciąży i po porodzie, resort odparł (Prawo.pl).:

„działania Zakładu nie są nakierowane na żadną określoną grupę ubezpieczonych, w tym na pewno nie na kobiety w ciąży”

Danych dotyczących ilości odmawianych świadczeń jednak nie podał.

Liczby są za to bezlitosne. I – co najważniejsze – pochodzą z samego Zakładu. Przez lata ZUS nie prowadził ani nie udostępniał statystyk, ilu ciężarnym odbiera świadczenia; na pytania o dane z lat 2015–2022 odpowiadał, że takich zestawień po prostu nie gromadzi. Jednak dostępne wycinkowe informacje pokazują niepokojący trend. W 2022 roku ZUS, po kontrolach zwolnień lekarskich z kodem B, odebrał zasiłek tylko 3,4 procent skontrolowanych kobiet w ciąży; rok później około 11,3 procent – wzrost o ponad 300 procent rok do roku! Liczba kontroli rosła do 2023 roku: z 3 658 w 2020 roku do 4 831 w 2023 roku (Interia Biznes).

Za tymi statystykami kryją się konkretne historie – tysięcy kobiet w Polsce, które w ostatnich tygodniach ciąży zamiast szykować się na powitanie dziecka, czekają, aż ZUS skończy sprawdzać, czy należą im się pieniądze, mimo odprowadzanych składek. W podobnej sytuacji są matki tuż po porodzie, którym ZUS miesiącami weryfikuje prawo do zasiłku macierzyńskiego. Przez cały ten czas nie mają środków do życia.



…a potem przychodzi decyzja: NIE PODLEGA

ZUS dysponuje bronią atomową: decyzją o niepodleganiu ubezpieczeniom społecznym. To nie korekta ani pomniejszenie świadczenia – to wyrok. Gdy kobieta usłyszy „nie podlega”, oznacza to:

  • Całkowitą utratę zasiłku chorobowego i macierzyńskiego – nie dostanie ani złotówki za okres zwolnienia w ciąży ani po porodzie.
  • Zwrot wypłaconych pieniędzy – jeśli ZUS zdążył coś wypłacić, każe oddać wszystko natychmiast.
  • Wielomiesięczną batalię sądową – odwołanie do sądu to często jedyna droga, ale trwa długo i nie wstrzymuje skutków decyzji.
  • Brak dochodu, gdy jest najbardziej potrzebny – kobieta zostaje bez zabezpieczenia finansowego w ciąży i połogu.

Przekonała się o tym mieszkanka województwa zachodniopomorskiego, opisywana przez portal Goniec.pl. W lipcu 2025 roku jej historia trafiła do ogólnopolskich mediów. Zaczęła pracę na magazynie w dużej firmie; po dwóch tygodniach dowiedziała się o zagrożonej ciąży i poszła na L4. Pracodawca dostarczył ZUS-owi wszelkie dowody, że faktycznie wykonywała pracę – dokumenty rekrutacyjne, szkolenia BHP, zeznania współpracowników.

“Mimo to ZUS uznał, że umowa o pracę była fikcyjna, a jej celem było jedynie uzyskanie świadczeń”.

Krótko mówiąc, urzędnikom nie spodobało się, że zatrudnienie trwało tak krótko – więc uznali je za pozorne.

Po kontroli ZUS wydał decyzję: pracownica nie podlega obowiązkowemu ubezpieczeniu. Skutek? Natychmiast wstrzymano jej zasiłek chorobowy i zażądano zwrotu już wypłaconych kwot, a także odmówiono zasiłku macierzyńskiego. Odwołanie nic nie dało; sprawa trafiła do sądu.

“Działanie Zakładu wydaje się mieć charakter systemowy. Szkoda, że dzieje się to kosztem kobiet, a przecież polityka państwa powinna sprzyjać dzietności”

– komentował w Goniec.pl adwokat Michał Plewiński, który reprezentował poszkodowaną.

Ekspertki zauważają, że podobne przypadki bynajmniej nie są rzadkością. ZUS regularnie kwestionuje prawo do świadczeń kobiet w ciąży w sytuacjach, gdy np. ciężarna przechodzi z samozatrudnienia na etat tuż przed planowaną ciążą albo otrzymuje znaczną podwyżkę lub awans przed pójściem na zwolnienie. Urząd doszukuje się wówczas “fikcyjnego zatrudnienia” lub “zawyżonej podstawy wymiaru składek”, podejrzewając próbę wyłudzenia – mimo że sądy nierzadko stają po stronie kobiet.


Orzecznictwo mówi jasno

Dla przykładu, Sąd Najwyższy już w 2006 r. stwierdził jasno: zawarcie umowy o pracę z zamiarem uzyskania ubezpieczenia społecznego nie jest sprzeczne z prawem, o ile praca była rzeczywiście wykonywana i istniała gotowość jej wykonywania. Innymi słowy, chcieć korzystać z ubezpieczenia to żaden grzech.

Również najnowsze orzecznictwo to potwierdza. W 2023 r. SN rozpatrywał sprawę prawniczki, która porzuciła samozatrudnienie na rzecz etatu z pensją 20 tys. zł brutto tuż przed ciążą. ZUS uznał to za podejrzane pompowanie podstawy zasiłku, lecz sąd się nie zgodził – wysokość wynagrodzenia odpowiadała kwalifikacjom kobiety, a zatrudnienie nie było fikcyjne.

“Sąd Najwyższy podkreślił, że nie każde dążenie do uzyskania ochrony ubezpieczeniowej, zwłaszcza przez kobiety ciężarne, jest niezgodne z prawem”

– podsumowywała kancelaria prawna po wyroku (Goniec.pl).

Tymczasem skutki działań ZUS dla zwykłych ludzi bywają dramatyczne.

“Rozumiemy dbałość o fundusze publiczne, ale ZUS-owskie kontrole kobiet w ciąży nie mogą być wszczynane z automatu wobec każdej przyszłej mamy, której sytuacja zatrudnienia się zmieni. Naraża to matki i ich rodziny na ogromny stres w trudnym momencie, na nieprzyjemności w pracy i dotkliwą utratę zasiłków na czas postępowania. Wiele rodzin przez długie miesiące pozostaje bez środków do życia”

– alarmuje inicjatywa Nasz Rzecznik, skupiająca prawniczki i aktywistki działające przy RPO. Kobiety, wobec których ZUS wszczął postępowanie, opisują, że czują się

“jak oszustki na procesie karnym, którym potężna instytucja zarzuca wyłudzenie środków z budżetu państwa”. – “To na ZUS-ie powinien spoczywać ciężar udowodnienia ewentualnych nadużyć”

– dodają ekspertki, wskazując że urząd zrzuca na ciężarne obowiązek udowadniania, iż nie są przestępczyniami (naszrzecznik.pl).


Profilowanie? Nie, to tylko “przypadek”

Oficjalnie ZUS zaprzecza, jakoby prowadził profilowanie.

“Kontrole nie są nakierowane na konkretne grupy ubezpieczonych i nie mają charakteru selektywnego. Każda sprawa rozpatrywana jest indywidualnie”

– zapewniło biuro prasowe Zakładu w odpowiedzi na nasze pytania. Urzędnicy akcentują, że Zakład ma obowiązek stać na straży funduszu i “podejmować działania zapobiegające uzyskaniu ochrony ubezpieczeniowej przez osoby nieuprawnione”.

Innymi słowy – chronić system przed nadużyciem.

ZUS w oficjalnych komunikatach zapewnia, że nie prowadzi profilowania kobiet w ciąży ani żadnej innej grupy (Goniec.pl). Twierdzi, że „kontrole nie są nakierowane na konkretne grupy ubezpieczonych”, a udział kontroli wobec ciężarnych to jedynie 0,19% w 2023 r., 0,13% w 2024 r. i 0,10% w pierwszym półroczu 2025 r. (ZUS – odpowiedź dla FaktyPlus).

Jednocześnie trudno ignorować, że w statystykach ZUS pewne grupy pojawiają się zaskakująco często. W 2024 roku ZUS wydał 1 279 odmów świadczeń wobec ciężarnych pracownic oraz 58 wobec ciężarnych prowadzących działalność gospodarczą. W pierwszym półroczu 2025 r. było to kolejne 593 odmowy wobec pracownic i 24 wobec przedsiębiorczyń. Łącznie oznacza to ponad 1 950 ciężarnych kobiet pozbawionych prawa do świadczeń w ciągu 18 miesięcy.

Według zbiorczych danych z ostatnich lat niemal 3/4 wszystkich decyzji o odmowie prawa do świadczeń dotyczy dwóch kategorii:

kobiet w ciąży – około 40%,
osób prowadzących działalność gospodarczą – około 36%.

Przypadek? Raczej nie. Skalę trudno zrzucić na „losowe różnice”, skoro obie grupy stanowią ułamek wszystkich ubezpieczonych, a mimo to to właśnie one trafiają najczęściej pod ostrze decyzji.

Sam ZUS zresztą przyznaje, że wdrożył

zaawansowane narzędzia analityczne, umożliwiające bardziej precyzyjne typowanie przypadków wymagających kontroli”.

Algorytmy te analizują historię zwolnień, ich długość, częstotliwość oraz powiązania z różnymi grupami zawodowymi, pozwalając Zakładowi skoncentrować działania tam, gdzie – zdaniem systemu – „są największe wątpliwości”.

Nietrudno domyślić się, jakie „przypadki” typuje ten system: dokładnie te, które opisaliśmy – nagły etat przed ciążą, wysoka podstawa chorobowego, skok opłacanych składek przed wnioskiem o świadczenie, przejście z samozatrudnienia na etat w ostatnim momencie, awans tuż przed L4. Urzędnicy nie mówią tego głośno, ale efekt jest oczywisty: w praktyce mamy profilowanie ciężarnych i przedsiębiorców.

ZUS skupia uwagę na tych, którzy – statystycznie – mogą częściej korzystać ze świadczeń. Problem w tym, że robi to zanim komukolwiek udowodni jakiekolwiek nieprawidłowości. To właśnie dlatego ekspertki mówią o algorytmicznym „schemacie podejrzeń”, choć oficjalnie profilowania nie ma.

W praktyce więc system “równego traktowania” idzie w kąt. Uczciwe ciężarne padają ofiarą podejrzliwości, bo wpisują się w algorytmiczny schemat. Co gorsza, nauczono je bać się dochodzenia własnych praw. Na forach roi się od pytań kobiet:

“Dostałam dwa miesiące temu awans i podwyżkę – teraz okazało się, że jestem w ciąży. Czy ZUS skontroluje moje L4 i uzna awans za fikcję?”

Albo:

“Podpisałam umowę o pracę i po tygodniu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Co zrobić, by ZUS nie odebrał mi zasiłku?”

Przyszłe matki zamiast czuć wsparcie państwa, z góry zakładają, że będą traktowane jak oszustki. Taki mamy klimat.


Europa robi to inaczej

Dla porównania, w wielu krajach Europy problem “fikcyjnego etatu pod ciążę” rozwiązano inaczej – jasnymi regułami, a nie uznaniowymi kontrolami. Na przykład w Wielkiej Brytanii prawo do pełnopłatnego zasiłku macierzyńskiego od pracodawcy (Statutory Maternity Pay) przysługuje tylko kobietom, które przepracowały u danego pracodawcy minimum 26 tygodni przed 15. tygodniem przed terminem porodu. Jeśli przyszła mama nie spełnia tego warunku (np. bo zmieniła pracę krótko przed ciążą), nie dostaje co prawda świadczenia od pracodawcy – ale może otrzymać skromniejszy zasiłek rządowy (Maternity Allowance), o ile ma przynajmniej pół roku udokumentowanej pracy w ostatnich 66 tygodniach. System brytyjski z góry zapobiega nadużyciom, bo uniemożliwia last minute “ustawianie się” do macierzyńskiego – jednak odbywa się to kosztem kobiet w mniej stabilnej sytuacji zawodowej (tych, które akurat zmieniły pracę lub wracają na etat). W Polsce teoretycznie jest odwrotnie: ubezpieczenie chorobowe chroni już od pierwszego dnia pracy, więc nawet świeżo zatrudniona ciężarna powinna być bezpieczna. Tak mówią przepisy. Ale praktyka pokazuje, że zamiast dumy z prorodzinnego prawa, państwo polskie serwuje kobietom w ciąży policyjne dochodzenie, czy aby na pewno zasługują na ochronę.


Skarbonka, która nie oddaje

W tych działaniach ZUS coraz bardziej przypomina nie ubezpieczyciela, lecz skarbonkę z betonu – wrzucasz do niej co miesiąc pieniądze, ale gdy przyjdzie potrzeba, możesz usłyszeć: “nie kwalifikujesz się”. To tak, jakby po amputacji nogi przyznać człowiekowi rentę tylko na rok, bo może mu odrośnie. Brzmi absurdalnie? A jednak to nie żart. Rzeczywistość. Pan Włodzimierz z Poznania stracił nogę powyżej kolana, a ZUS i tak orzeka mu niezdolność do pracy tylko na 12 miesięcy – już trzeci raz z rzędu. “Przecież ta noga nigdy mi nie odrośnie!” – irytuje się poszkodowany. Co roku musi ponownie stawać przed komisją, wyrabiać nowe dokumenty i udowadniać swoją trwałą niepełnosprawność. Takie praktyki to, jak mówi, “nękanie i gnębienie ludzi cierpiących”. Podobną logiką ZUS kieruje się wobec kobiet w ciąży: formalnie “nie wyklucza” nikogo, ale faktycznie nie dowierza nikomu. Każda potencjalna beneficjentka traktowana jest jak potencjalna oszustka – a wypłata świadczenia bywa warunkowa, prowizoryczna, zależna od kolejnej kontroli. Państwo obiecuje wsparcie, ale w krytycznym momencie zaciska kurek.


Góra lodowa bez sprawozdania

Ilu ciężarnym ZUS obniżył zasiłek (np. uznając ich awans za “pozorny” i zmniejszając podstawę wymiaru)? Ile decyzji o niepodleganiu ubezpieczeniu uchyliły następnie sądy? Jakie wewnętrzne wytyczne dostają kontrolerzy? Ile razy w ostatnich latach urzędnicy orzekli, że podwyżka była “fikcją”? Nie wiemy tego. ZUS milczy, resort unika odpowiedzi – i trudno uznać to za przeoczenie. To raczej świadoma strategia. Urząd niechętnie zostawia ślad papierowy swoich działań.

Jak ujęła to posłanka Anita Sowińska:

“ZUS działa w szarej strefie informacyjnej”

– nie publikując danych, unika kontroli społecznej nad stosowanymi praktykami. Nawet Rzecznik Praw Obywatelskich musiał zwołać specjalne spotkanie z przedstawicielami ZUS, by dopytać, czy organ administracji publicznej proporcjonalnie korzysta ze swoich instrumentów kontrolnych. W odpowiedzi usłyszał obietnice “większej empatii i delikatności” oraz zachęty, by zgłaszać do ZUS skargi na nieprawidłowości. Ale konkretów – jak nie było, tak nie ma.


Wnioski?

Polski system ubezpieczeń społecznych zdaje się działać odwrotnie, niż głosi propaganda. Deklaruje wsparcie – ale karze. Zapewnia o ochronie – ale odbiera poczucie bezpieczeństwa. Milczy, gdy pytamy o fundamenty swoich decyzji. ZUS nie jest dziś strażnikiem sprawiedliwości społecznej, za jakiego chciałby uchodzić. Jest raczej aparatem selekcji: działa władczo, a nie opiekuńczo.

Dopóki Zakład nie ujawni pełnych danych i nie rozliczy się ze swoich metod, trudno dawać wiarę jego zapewnieniom o “równym traktowaniu” i “działaniu zgodnie z prawem”. Liczby nie kłamią – ale instytucje już tak. I liczby mówią jasno: ciąża w Polsce bywa traktowana jak przestępstwo, a państwowy ubezpieczyciel zamiast chronić najsłabszych, sam zamienia się w prokuratora. Czy tak ma wyglądać polityka prorodzinna w kraju na demograficznym zakręcie? Pytanie pozostaje dramatycznie otwarte.


Źródła:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij post:

Popularne

Czytaj więcej
Related

Dziecko nie zda do kolejnej klasy, jeśli opuści 25 proc. zajęć. Nowe progi MEN od 2026 roku

Od września 2026 r. obowiązkowa frekwencja w szkołach wzrośnie...

Phishing 2025: Jak rozpoznać fałszywe strony internetowe? Jak analizować adresy URL?

Eksperci CERT Polska ostrzegają: wygląd strony to za mało....

Armia. Kompulsywne zakupy Błaszczaka. Raport NIK pogrąża Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych

NIK - zakupy zbrojeniowe prowadzone przez MON za czasów...

Szok w Niemczech – nie będzie nowych autostrad? Ojczyzna samochodu bez pieniędzy na autobahny

Bundestag debatuje nad budżetem Niemiec 2026. Brakuje miliardów na...