Operacja specjalna ukraińskich służb, przygotowywana przez ponad półtora roku, pokazała Rosji, że żadna baza nie jest bezpieczna. Zniszczenie strategicznych bombowców na lotniskach oddalonych tysiące kilometrów od frontu już przeszła do legendy.
1 czerwca 2025 roku zapisze się w historii współczesnych konfliktów jako dzień, w którym Ukraina zadła najpotężniejszy cios rosyjskiemu lotnictwu strategicznemu od początku wojny. W zmasowanej, wielomiesięcznie planowanej operacji specjalnej, ukraińskie służby specjalne zniszczyły ponad 40 samolotów na czterech rosyjskich bazach lotniczych oddalonych nawet o 4 tys. kilometrów od linii frontu. Zniszczono m.in. bombowce strategiczne Tu-95MS, naddźwiękowe Tu-22M3 oraz samolot wczesnego ostrzegania Beriew A-50.
Ukraińskie szachy 3D
Według informacji przekazanych przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), operacja o kryptonimie „Pajęczyna” była planowana przez ponad 18 miesięcy. Brały w niej udział jednostki wywiadowcze, inżynierowie oraz wyspecjalizowane oddziały dronowe. Scenariusz zakładał przerzut do Rosji specjalnie zmodyfikowanych kontenerach przewożonych przez samochody ciężarowe, w których ukryto drony typu FPV z ładunkami wybuchowymi. Gdy nadszedł odpowiedni moment, dziesiątki dronów wzbiły się w powietrze i zaatakowały wyznaczone cele.
W jednej z baz, według źródeł ukraińskich, udało się zniszczyć nawet 14 samolotów. Największe straty Rosja poniosła w bazach Biełaja w obwodzie irkuckim i Diagilewo w obwodzie riazańskim. W sumie Ukraina informuje o co najmniej 40 maszynach wyłączonych z użytku. Co istotne, wśród zniszczonych jednostek znajdowały się bombowce strategiczne zdolne do przenoszenia broni jądrowej.

Co zniszczono i dlaczego to takie ważne?
Wśród potwierdzonych strat znalazły się:
- Tu-95MS („Bear-H”) — czterosilnikowy bombowiec strategiczny, przenoszący rakiety manewrujące Ch-101 i Ch-55. Używany do ostrzału celów na głębokim zapleczu Ukrainy. Może pokonać dystans ponad 12 tys. km bez tankowania.

- Tu-22M3 („Backfire-C”) — bombowiec naddźwiękowy, przystosowany do przenoszenia pocisków Ch-22/Ch-32 oraz bomb FAB-3000. Szczególnie niebezpieczny dla ukraińskiej obrony przeciwlotniczej z uwagi na możliwość ataku z dystansu i przy dużych prędkościach.

- Beriew A-50 („Mainstay”) — samolot AWACS, czyli latające centrum dowodzenia i wczesnego ostrzegania. Koordynuje działania rosyjskiego lotnictwa i wykrywa cele powietrzne z dużego dystansu.
Zniszczenie tych jednostek to nie tylko cios materialny, ale strategiczny — Rosja straciła ponad 30% aktywnej floty bombowców zdolnych do prowadzenia ataków rakietowych na Ukrainę.
Dlaczego tak daleko od frontu?
Po serii skutecznych ataków Ukrainy na bazy w Engels, Soltsy-2 czy Olenia w latach 2022–2024, Rosja zdecydowała o przebazowaniu części swojej floty bombowej do baz w głębi kraju. Decyzja miała charakter czysto defensywny — miała zabezpieczyć kluczowe maszyny przed atakami dronów dalekiego zasięgu. Bazy takie jak Biełaja (Irkuck) znajdują się ponad 4000 km od granicy z Ukrainą. Nawet Iwanowo i Diagilewo, względnie bliższe, są oddalone o kilkaset kilometrów od linii frontu.
Ukraińska operacja udowodniła, że nawet te dystanse nie gwarantują bezpieczeństwa, jeśli przeciwnik jest w stanie skutecznie infiltrować terytorium przeciwnika i zastosować taktykę „wewnętrznego startu”.
Wcześniejsze straty i zmiana strategii
Przed operacją „Pajęczyna” Rosja straciła już kilka bombowców:
- 5 grudnia 2022: uszkodzenie Tu-95MS w Engels-2
- 19 sierpnia 2023: zniszczenie Tu-22M3 w Soltsy-2
- 19 kwietnia 2024: zestrzelenie Tu-22M3 nad Stawropolem
- 27 lipca 2024: uszkodzenie maszyn w Olenii
Straty te nie były jednak tak dotkliwe jak te z 1 czerwca 2025. Do tej pory rosyjskie lotnictwo strategiczne było uważane za relatywnie bezpieczne.

Reakcje i konsekwencje
Zarówno strona ukraińska, jak i niezależni analitycy wojskowi uznali operację za ogromny sukces. Płk Markus Reisner z Austriackich Sił Zbrojnych nazwał ją „rosyjskim Pearl Harbor”. Były urzędnik NATO Marshall Billingslea zwrócił uwagę, że Moskwa nie będzie musiała już redukować floty strategicznej w ramach traktatu START — Ukraina zrobiła to za nią.
Warto zwrócić uwagę na czas ataku — zaledwie kilkanaście godzin przed planowanym spotkaniem w Stambule, gdzie mają zostać wznowione rozmowy pokojowe z udziałem przedstawicieli Ukrainy i państw trzecich. Ukraińska dyplomacja potwierdziła swój udział, ale sygnał, jaki wysłała Moskwie, jest jasny: Kijów nie zamierza ulegać i posiada zdolności, które mogą zdezorganizować rosyjskie zdolności ofensywne.
Zaskoczeni Amerykanie
Z informacji agencji Reuters wynika, że USA nie zostały wcześniej poinformowane o planowanym ataku. To nietypowa sytuacja, biorąc pod uwagę współpracę wywiadowczą obu państw. Administracja Trumpa była zaskoczona nie tyle samym atakiem, co jego zasięgiem i skutecznością. Pokazuje to, że Ukraina rozwija własne niezależne zdolności operacyjne i technologiczne, nie polegając wyłącznie na dostarczonym sprzęcie NATO.
Co dalej?
Zniszczenie kilkudziesięciu samolotów nie oznacza oczywiście końca rosyjskiego lotnictwa strategicznego, ale stanowi bardzo poważny uszczerbek. Ich odbudowa może zająć lata, a straty w zakresie samolotów typu A-50 są niemal niemożliwe do zrekompensowania w krótkim czasie, z uwagi na skomplikowaną technologię i ograniczenia produkcyjne.
Operacja „Pajęczyna” to dowód na to, że Ukraina nie tylko broni swojego terytorium, ale potrafi prowadzić operacje ofensywne z wykorzystaniem zaskoczenia, logistyki i nowoczesnej technologii. To także jasny sygnał dla Rosji: żadne miejsce nie jest już bezpieczne.