Nowe zeznania wskazują na rosyjskie źródło. Seria ataków pianką montażową na 276 aut w Niemczech była prawdopodobnie operacją niskiego progu, wykonaną przez „jednorazowych wykonawców” na zlecenie z Rosji.
Nowe tropy w sprawie ataków pianką montażową. Prokuratura bada zlecenie z Rosji
Pod koniec 2024 roku w czterech landach Niemiec doszło do serii identycznych aktów sabotażu: sprawcy wtryskiwali piankę montażową do rur wydechowych samochodów, a na karoseriach zostawiali naklejki z wizerunkiem Roberta Habecka, ówczesnego wicekanclerza Niemiec i ministra gospodarki z partii Zielonych. Obok jego zdjęcia umieszczano hasło „Bądź zielony!”. Zgłoszenia pojawiły się w Berlinie, Brandenburgii, Bawarii i Badenii-Wirtembergii w ciągu zaledwie trzech dni.
Niemieckie media publiczne podkreślają, że sprawa nie wygląda na zwykły akt wandalizmu. Ustalony schemat działania odpowiada modelowi operacji niskiego progu – prostych akcji, nastawionych na wywołanie emocji politycznych, często stosowanych przez środowiska powiązane z rosyjskimi służbami.
Pianka montażowa w rurach wydechowych. Co się dokładnie wydarzyło?
Od 8 do 11 grudnia 2024 roku kierowcy zgłaszali bardzo podobne wydarzenia: zauważali że w rury wydechowe samochodów została wtryśnięta pianka montażowa. W wielu przypadkach pianka była aplikowana płytko, co sugeruje, że ważniejsza była sama akcja, niż uszkodzenie auta.
Najwięcej zgłoszeń pochodziło z:
• Ulm (Badenia-Wirtembergia) – 113 aut
• Berlin – 110 aut
• Brandenburgia (Schönefeld) – 43 auta
• Bawaria – 10 aut
- Süddeutsche Zeitung* zwracała uwagę, że cała akcja „przebiegała według jednego szablonu”: identyczne naklejki z Habeckiem, ten sam typ pianki, zbliżony sposób aplikacji i wąskie ramy czasowe. Redakcja podkreślała, że „synchronizacja zdarzeń w czterech oddalonych od siebie regionach przemawia za zaplanowaną operacją, a nie serią spontanicznych czynów”.
Według SZ wybór Roberta Habecka nie był przypadkowy. To „polityk silnie kojarzony z polityką klimatyczną, która w kampanii była jednym z najbardziej konfliktogennych tematów”.
Dziennik opisywał także przełom w sprawie: rutynową kontrolę busa w Schönefeld. Policjanci natrafili na kartusze pianki i naklejki, a chwilę później zaczęły napływać pierwsze zgłoszenia od mieszkańców. SZ podkreślała, że kontrola „szybko połączyła dwa wątki – przypadkową obecność pianki w aucie i pierwsze informacje o uszkodzonych pojazdach”.
Przełom w śledztwie – zatrzymanie busa w Schönefeld
Do przełomu w śledztwie doszło w nocy z 9 na 10 grudnia 2024 roku, kiedy patrol policji w Schönefeld (Brandenburgia) podczas rutynowego przejazdu zauważył busa marki Renault Trafic, poruszającego się powoli w pobliżu jednego z osiedli domów jednorodzinnych. Według relacji podanych w depeszy dpa, uwagę funkcjonariuszy zwróciło nienaturalne zachowanie kierowcy, który miał zjechać na pobocze, jakby próbował uniknąć kontaktu z patrolem.
Policjanci zdecydowali się zatrzymać pojazd do kontroli. W środku znajdowało się trzech młodych mężczyzn:
– 17-latek z Bośni i Hercegowiny, mieszkający w Bawarii,
– 20-latek posiadający obywatelstwo serbskie i chorwackie, z okolic Alb-Donau,
– 18-letni Niemiec z Ulm.
Wszyscy zatrzymani zachowywali się nerwowo, a funkcjonariusze zwrócili uwagę na kartony w tylnej części pojazdu. Po ich otwarciu okazało się, że znajdują się tam kartusze pianki montażowej — dokładnie takie same, jakich użyto w atakach zgłaszanych kilka godzin później przez właścicieli uszkodzonych samochodów.
W busie znajdowały się także naklejki z wizerunkiem Roberta Habecka i hasłem „Sei grüner!” („Bądź bardziej zielony!”). Dodatkowo policjanci zabezpieczyli telefony komórkowe oraz paragon z 9 grudnia na zakup kolejnych kartuszy pianki.
Jak poinformowała prokuratura w Ulm, „krótko po tej kontroli zaczęły wpływać pierwsze zawiadomienia o uszkodzonych pojazdach”, co spowodowało, że znaleziona w busie pianka natychmiast stała się kluczową wskazówką w śledztwie.
Podczas późniejszych przeszukań śledczy odnaleźli w telefonie jednego z zatrzymanych 74 zdjęcia dokumentujące wykonane działania — fotografie rur wydechowych wypełnionych pianką, pojazdów z naklejkami i miejsc, w których dokonano sabotażu. U innego zatrzymanego znaleziono dodatkowe kartusze oraz dowody ich zakupu.
Policjanci zdarzenie początkowo traktowali to jako zwykłą kontrolę drogową. Dopiero gdy liczba zgłoszeń gwałtownie wzrosła, a analiza miejsca zdarzeń pokazała zgodność czasową z trasą przejazdu busa, pojawiło się podejrzenie związku między mężczyznami a serią sabotaży.
Wątpliwości śledczych wzbudziły również połączenia wychodzące z telefonu powiązanej pary obywateli Rumunii — 19-letniej kobiety i 29-letniego mężczyzny — którzy w nocy z 9 na 10 grudnia wysyłali zdjęcia na numer jednego z podejrzanych. Prokuratura potwierdziła jednak, że jego rola w sprawie „w dużej mierze została wykluczona”, co oznacza, że mógł udostępniać telefon członkini rodziny.
Mężczyźni z busa zostali przesłuchani, a następnie zwolnieni. Śledztwo trwa, a prokuratura analizuje wątki finansowe i zagraniczne, w tym możliwy kontakt z osobą przebywającą w Rosji.
Zeznania podejrzanego. W tle możliwe zlecenie z Rosji
Potwierdzenie rosyjskiego wątku w sprawie nastąpiło, gdy 18-latek z Ulm złożył zeznania obciążające nieustalonego obywatela Serbii przebywającego w Rosji. Według BR24 podejrzany twierdził, że zlecona akcja „miała wpłynąć na zachowania wyborcze Niemców”, a wynagrodzenie wynosiło 100 euro za samochód.
Prokurator Michael Bischofberger potwierdził treść zeznań, zastrzegając jednocześnie:
„Nie mamy jeszcze dowodów potwierdzających udział rosyjskich podmiotów, ale analizujemy ten wątek z najwyższą starannością”.
Dwaj inni zatrzymani zaprzeczyli udziałowi, lecz w ich telefonach znaleziono 74 zdjęcia dokumentujące akcję oraz paragon za zakup pianki.
Tania operacja niskiego progu
Eksperci ds. bezpieczeństwa zwracają uwagę, że ataki wpisują się w dobrze opisany w literaturze model tzw. operacji niskiego progu. To działania zaprojektowane tak, by były maksymalnie proste w wykonaniu i tanie, a jednocześnie niosły duży potencjał emocjonalny. Wystarczy kilka osób, podstawowy sprzęt i jednorodny przekaz wizualny, aby wywołać efekt społeczny znacznie większy niż poniesiony koszt. W przypadku grudniowych ataków takim elementem była naklejka z wizerunkiem Roberta Habecka i hasłem „Bądź zielony!”, zaprojektowana jako polityczna prowokacja.
Niemieccy analitycy cytowani przez Süddeutsche Zeitung i BR24 wskazywali, że identyczny sposób działania w czterech niepowiązanych ze sobą regionach Niemiec wyklucza przypadkową serię wybryków. Użycie tego samego typu pianki, podobny czas ataków, powtarzalny schemat graficzny oraz równoległe zgłoszenia w dużych odległościach od siebie – dla ekspertów były to sygnały świadczące o co najmniej podstawowej koordynacji. Taka powtarzalność to typowa cecha operacji niskiego progu prowadzonej przy użyciu osób zwerbowanych na zlecenie.
Wiceprezes Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV), Silke Willems, powiedziała w materiale tagesschau:
„Takie operacje mają wywołać emocje i polaryzować. Wybiera się tematy, które już budzą napięcia – jak polityka klimatyczna. To działania tanie, szybkie i trudne do jednoznacznego przypisania”.
„Jednorazowi wykonawcy”. Ludzie wykorzystani i porzucani
Sednem takich operacji są osoby, które służby określają jako „jednorazowych wykonawców”. To ludzie angażowani do pojedynczego zadania, zwykle bez świadomości, kto naprawdę stoi za operacją. Zazwyczaj są to młodzi mężczyźni, imigranci, osoby z marginesu lub ludzie funkcjonujący poza stabilnymi strukturami społecznymi. Rekrutowani są poprzez komunikatory, media społecznościowe lub nieformalne kontakty. Zachęta jest prosta: szybkie zadanie, szybki zarobek, „nic wielkiego”.
Willems podkreśliła w rozmowie z tagesschau:
„Jednorazowi wykonawcy to osoby zmanipulowane do wykonania pojedynczej pracy. Wykonują zadanie, a co stanie się z nimi później – zleceniodawców już nie interesuje”.
Model opiera się na pełnej jednorazowości takich osób. Jeśli jedna wpadnie, niczego to nie zmieni, bo nie ma ona kontaktu z faktycznym organizatorem, a jedynie z pośrednikami. Osoby te nie znają celów operacji, nie wiedzą, kto im płaci, a w wielu przypadkach myślą, że wykonują zwykłą, dobrze płatną „robotę”.
Według ustaleń Der Spiegel, rosyjskie struktury od lat opierają liczne operacje hybrydowe na takich właśnie wykonawcach. Nie chodzi o spektakularne ataki, lecz o ciąg drobnych incydentów, które stopniowo podkopują zaufanie do instytucji, polaryzują społeczeństwo i tworzą wrażenie chaosu. Ataki pianką montażową, mimo pozornie niskiej szkodliwości, wpisują się w ten schemat idealnie.
Wpływ na wybory. Treść naklejek i termin ataków nie były przypadkowe
Prokuratura w Ulm ocenia, że moment ataków – kilka tygodni przed wyborami do Bundestagu – wskazuje na to, że działania miały cel polityczny.
Eksperci cytowani przez Tagesspiegel podkreślają, że końcówka roku 2024 była okresem nadzwyczajnej polaryzacji społecznej. Zieloni stali się przedmiotem ostrych emocji związanych z cenami energii, polityką klimatyczną i restrykcjami transportowymi. W takim klimacie nawet drobna prowokacja – jeśli jest odpowiednio ustawiona wizualnie – mogła wpłynąć na nastroje części elektoratu.
Z punktu widzenia technik operacji wpływu kluczowe były dwa elementy: łatwość powiązania akcji z konkretną partią oraz możliwość wywołania silnych, negatywnych skojarzeń. W ocenie prokuratury naklejki pełniły funkcję centralnego nośnika przekazu, a sama pianka – jedynie funkcję „wyzwalacza emocji”.
Śledczy analizują teraz, czy zorganizowanie ataków w czterech landach miało na celu wywołanie wrażenia masowości działań.
BfV ostrzega: Rosja nadal werbuje wykonawców przez komunikatory
Federalny Urząd Ochrony Konstytucji w pierwszych tygodniach 2025 roku ostrzegł przed narastającą liczbą przypadków werbowania młodych mężczyzn do prostych działań sabotażowych. Rekrutacja odbywa się przede wszystkim przez komunikatory, w tym aplikacje z szyfrowaniem end-to-end, co utrudnia monitorowanie.
FAZ pisał, że oferowane kwoty są niewielkie – często kilkadziesiąt czy kilkaset euro – ale zadanie jest na tyle proste, że dla wielu to atrakcyjny sposób na łatwy zarobek. Służby podkreślają, że w większości przypadków osoby rekrutowane nie mają pojęcia o prawdziwym tle działania, a o skali operacji dowiadują się dopiero podczas przesłuchań.
W komunikacie BfV zaznaczono, że tego typu werbunek jest elementem stałego ryzyka hybrydowego, które wzrosło po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Ma to być sposób na utrzymanie ciągłej presji na państwa europejskie poprzez pozornie drobne incydenty.
Co dalej? Śledztwo trwa, podejrzani na wolności
Wszyscy podejrzani pozostają na wolności, a prokuratura w Ulm prowadzi dalsze analizy finansowe i operacyjne. Kluczowe będzie ustalenie, czy istniała siatka pośredników oraz czy za organizacją stał podmiot zagraniczny. Niemieckie media zwracają uwagę, że śledztwo jest skomplikowane, bo wykonawcy – są niewiele warci jako źródło informacji.
Jak ocenia Frankfurter Allgemeine Zeitung:
„Sprawa pokazuje, jak łatwo podkopać debatę publiczną za pomocą prostych środków i jednorazowych wykonawców”.
Dodatkowym wyzwaniem dla śledczych będzie ustalenie, czy operacja była częścią większego planu, czy tylko jednorazową próbą wywarcia wpływu na nastroje społeczne tuż przed wyborami.
Źródła:
- Süddeutsche Zeitung – „Bauschaum-Attacken: Verdacht auf versuchte Wahlbeeinflussung”
Die Welt – „Bauschaum-Attacken: Verdacht auf versuchte Wahlbeeinflussung”
FLZ / Haller Kreisblatt / – „Bauschaum-Attacken: Verdacht auf versuchte Wahlbeeinflussung” - DW – Niszczyli samochody pianką montażową. Trop prowadzi do Rosji
