Stołeczny Magazyn Policyjny właśnie pochwalił się nowymi nabytkami – dwoma skuterami wodnymi Yamaha FX Cruiser SVHO. Na zdjęciach błyszczą, wyglądają jak wodne ścigacze z katalogu, a opisy w stylu „szczyt techniki i mocy” tylko podkręcają efekt.
Maszyna jak marzenie
Każdy z nowych skuterów ma 250 KM, rozpędza się do 110 km/h i jest wypchany elektroniką: ekran dotykowy, GPS, systemy sterowania jazdą. Do tego platforma ratownicza LS1 i komplet odzieży ochronnej dla funkcjonariuszy.
Wygląda to jak gotowy scenariusz na dynamiczny pościg i akcję ratunkową w blasku fleszy. Ale to tylko sprzęt – narzędzie, które samo z siebie nie zrobi show.

Zdjęcie: Marek Szałajski

Zdjęcie: Marek Szałajski
Rzeczywistość? Kontrole i monotonia
Zamiast widowiskowych pościgów, w codziennej służbie dominują patrole na Jeziorze Zegrzyńskim, kontrole trzeźwości sterników i przypominanie, że kamizelka ratunkowa to nie gadżet, tylko obowiązek. Czasem trzeba szukać zgubionej dmuchanej zabawki albo wyciągać śmieci z nurtu rzeki.
Aspirant Aleksandra Wasiak z Komisariatu Rzecznego studzi zapał entuzjastów:
„Mobilność przy użyciu skutera wodnego jest na najwyższym poziomie, można wymienić same zalety – prędkość, zwrotność, bardzo małe zanurzenie. Jednak trzeba mieć na uwadze, że pompa skutera wodnego jest bardzo mocna i pobiera wodę od spodu. Istnieje ryzyko zassania przedmiotów, które spowalniają napęd aż do momentu ich usunięcia. Dlatego trzeba użytkować takie pojazdy w sposób racjonalny i przewidywalny.”
A wszystko to niezależnie od pogody – upał, deszcz, silny wiatr. Skuter Yamaha nie zamienia tej pracy w przygodę. Po kilku godzinach na fali nawet najbardziej wygodne siedzenie zamienia się w twardą ławkę.
Zanim przekręcisz manetkę – szkolenie
Żeby w ogóle usiąść za sterami policyjnej Yamahy, trzeba przejść kurs specjalistyczny w Legionowie i na Zegrzu, ćwiczyć manewry, holowanie platformy ratowniczej i ratowanie tonących.
Jak przypomina rzeczniczka jednostki:
„Policjanci, którzy korzystają z nich w służbie, ukończyli kurs specjalistyczny dla funkcjonariuszy wykonujących zadania na wodach i terenach przywodnych. (…) Odbyły się warsztaty doskonalenia umiejętności operowania skuterem wodnym z platformą ratowniczą LifeSled.”
To nie lekcja surfingu, tylko ciężka robota pod okiem instruktorów.

Pościgi? Jeszcze ich nie było
Choć sprzęt aż prosi się o filmowe sceny, policjanci przyznają, że jak dotąd na Zegrzu nie było żadnego pościgu. Nowe Yamahy służyły głównie do patrolowania i szkoleń. Ale ich widok sam w sobie działa odstraszająco – amatorzy brawury szybko spuszczają z tonu, gdy obok pojawia się policyjny ścigacz.
„Na Jeziorze Zegrzyńskim nie było jeszcze sytuacji, gdzie policjanci musieli ścigać skuterami inne jednostki, które nie zatrzymały się do kontroli.”
Zamiast filmowych scen: monotonna praktyka i procedury.

Sprzęt to tylko narzędzie
Nowoczesne skutery robią wrażenie, ale wodniacy wiedzą, że nie zastąpią łodzi kabinowych ani poduszkowców. Polska pogoda i niski stan wód wymuszają posiadanie różnych jednostek. Yamaha daje możliwości, ale cała reszta zależy od ludzi i ich wyszkolenia.
Jak podsumowuje Wasiak:
„Dostaliśmy nowoczesne i funkcjonalne skutery wodne. Policjanci są bardzo zadowoleni ze skuterów, które dają możliwość szybkiego dopłynięcia do celu. Już sam ich wygląd działa prewencyjnie.”

Tyrka, nie serial
Służba w Policji Wodnej to nie „Słoneczny Patrol”. To ciężka, odpowiedzialna praca w trudnych warunkach. Yamahy są świetnym wsparciem, ale nie zmienią faktu, że wodniacy częściej mierzą się z nudą i zagrożeniami niż z hollywoodzkim blichtrem.
Nowe skutery wyglądają jak cacka, ale w rękach policjantów to po prostu kolejne narzędzie w codziennej tyrce, której celem jest jedno – bezpieczeństwo na wodzie.
Źródło: Policja