Polska otwiera nowy rozdział transformacji energetycznej. Nowa ustawa o morskiej energetyce wiatrowej ma pomóc dogonić Danię i Niemcy w wyścigu o czystą energię z Bałtyku.
Nowe prawo otwiera drogę do morskich farm wiatrowych
Po latach analiz, uzgodnień i opóźnień Polska wreszcie tworzy prawne fundamenty pod energetykę wiatrową na morzu. Prezydent RP podpisał ustawę o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych, przygotowaną przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska. To dokument, który w zamyśle ma połączyć cele klimatyczne z rozwojem krajowego przemysłu i poprawą bezpieczeństwa energetycznego.
Nowelizacja reguluje nie tylko kwestie techniczne i finansowe dotyczące farm offshore, lecz także wprowadza rozwiązania wspierające inne odnawialne źródła energii. Rząd liczy, że dzięki temu inwestorzy będą mogli łatwiej realizować projekty, które od lat czekają na decyzje administracyjne i finansowe. Ustawa wprowadza też narzędzia mające pobudzić lokalne inicjatywy energetyczne – od spółdzielni miejskich po prosumentów lokatorskich, czyli mieszkańców bloków i wspólnot, którzy chcą produkować własną energię.
W praktyce chodzi o to, by polska transformacja nie kończyła się na deklaracjach, ale przełożyła się na konkretne inwestycje – od portów instalacyjnych po elektrownie wiatrowe, które za kilka lat mają stanąć na Bałtyku.
Sprawdź też, gdzie w Polsce można studiować morską energetykę wiatrową – to branża z przyszłością i wysokimi zarobkami. Fakty Plus – Dlaczego warto studiować morską energetykę wiatrową? 130 miliardów złotych inwestycji czeka na specjalistów!
Co zmienia ustawa o morskiej energetyce wiatrowej
Podpisana przez prezydenta ustawa to nie tylko gest polityczny, lecz zestaw bardzo konkretnych rozwiązań, które mają wreszcie uruchomić inwestycje na Bałtyku. Dokument porządkuje kwestie wsparcia finansowego, przyłączeń do sieci, lokalnego udziału w produkcji komponentów i całej ścieżki administracyjnej dla budowy farm wiatrowych. To swoisty „kodeks” dla morskiej energetyki wiatrowej – od projektowania po sprzedaż prądu.
Najważniejsze elementy ustawy to:
1. System wsparcia – dwa etapy dla inwestorów
Ustawa wprowadza mechanizm tzw. pokrycia ujemnego salda – czyli systemu, w którym państwo wyrównuje różnicę między rynkową ceną energii a ceną ustaloną w umowie. Gdy energia na giełdzie tanieje, inwestor otrzymuje dopłatę, a gdy drożeje – zwraca nadwyżkę. To rozwiązanie wzorowane na brytyjskim modelu „Contract for Difference”, które zapewnia przewidywalność przy inwestycjach liczonych w miliardach złotych.
System dzieli się na dwie fazy:
- Faza I (administracyjna) – wsparcie przyznawane decyzją administracyjną, dla projektów już w zaawansowanym stadium, do limitu mocy określonego przez Ministerstwo Klimatu.
- Faza II (aukcyjna) – wsparcie udzielane w drodze otwartych aukcji, w których konkurują inwestorzy z nowymi projektami. To właśnie ta faza ma wyłonić zwycięzców drugiej fali polskich farm na Bałtyku.
Mechanizm wsparcia daje sygnał bankom i instytucjom finansowym, że projekty mają stabilne przychody – bez tego żaden z nich nie dostałby finansowania.
2. Uproszczone procedury i przyłączenia do sieci
Dotychczasowe przepisy dotyczące inwestycji na morzu były rozproszone w kilku ustawach, co powodowało biurokratyczny chaos. Nowe prawo zbiera je w jednym miejscu i wprowadza jednolitą ścieżkę administracyjną – od decyzji środowiskowej, przez pozwolenie na budowę, po przyłączenie do sieci.
Operator systemu przesyłowego (PSE) ma obowiązek określić warunki przyłączenia do krajowej sieci elektroenergetycznej na etapie planowania inwestycji, a nie – jak wcześniej – dopiero po uzyskaniu pozwoleń. Dzięki temu inwestor od początku wie, jaką infrastrukturę przesyłową trzeba zbudować.
Ustawa reguluje też tzw. wyprowadzenie mocy z morza – czyli podmorskie kable i stacje transformatorowe, które będą łączyć farmy wiatrowe z lądem. To kluczowy element, bo bez tego prąd z morza po prostu nie miałby jak trafić do sieci.
3. „Local content”, czyli polski udział w budowie farm
Wprowadzono obowiązek przedstawiania Planu Udziału Lokalnego Łańcucha Dostaw. Inwestor, ubiegając się o wsparcie, musi przedstawić listę firm, które zamierza zaangażować z Polski – od producentów stalowych konstrukcji, przez porty montażowe, po firmy serwisowe.
Rząd chce, by rozwój morskiej energetyki wiatrowej napędzał nie tylko dekarbonizację, ale też polską gospodarkę. Stocznie w Gdańsku, Szczecinie i Świnoujściu mogą zyskać nowe zlecenia, a producenci kabli, łopat i turbin – stabilne kontrakty na lata.
W ustawie zapisano również obowiązek raportowania postępów w realizacji tych planów – co pół roku inwestorzy mają przedstawiać dane o tym, ile zamówień trafiło do polskich firm.
4. Jasne reguły dla środowiska i lokalizacji
Nowe przepisy ujednolicają też proces wydawania decyzji środowiskowych i pozwoleń na budowę sztucznych wysp, platform czy konstrukcji wsporczych turbin. Dzięki temu inwestorzy nie muszą już prowadzić oddzielnych procedur dla każdej części projektu.
Wymóg zachowania równowagi ekologicznej został wpisany w ustawę – każda farma wiatrowa na Bałtyku musi wykazać brak znaczącego wpływu na ekosystem morski, w tym migracje ptaków i trasy żeglugowe. Ustawa wskazuje też na konieczność współpracy z Urzędami Morskimi i Polskim Instytutem Ochrony Środowiska przy planowaniu lokalizacji.

5. Mapy potencjału OZE i wsparcie samorządów
Nowym rozwiązaniem są cyfrowe mapy potencjału OZE, które mają wskazać miejsca o największym potencjale dla wiatru, słońca czy biogazu. Dane te będą publiczne, dzięki czemu samorządy będą mogły wyznaczać tzw. obszary przyspieszonego rozwoju energetyki odnawialnej – tereny, gdzie inwestycje będą łatwiejsze i szybsze do realizacji.
Dzięki temu gminy nadmorskie mają szansę stać się centrami zielonej gospodarki, z własnymi klastrami energii i spółdzielniami energetycznymi. Ustawa po raz pierwszy dopuszcza też, by spółdzielnie energetyczne działały w miastach, a nie tylko na terenach wiejskich.
6. Maksymalna cena i kontrola kosztów
Ustawa upoważnia ministra klimatu do określania maksymalnej ceny referencyjnej energii z morskich farm wiatrowych. Dla pierwszej fazy wsparcia ustalono ją na poziomie 319,60 zł/MWh, co pozwala inwestorom planować rentowność projektów, a jednocześnie chroni odbiorców przed niekontrolowanym wzrostem kosztów.
W kolejnych aukcjach cena ma być ustalana dynamicznie – w zależności od sytuacji rynkowej i kosztów technologii.
7. Nowe definicje i stabilne ramy prawne
W ustawie po raz pierwszy zdefiniowano takie pojęcia jak morska farma wiatrowa, morska turbina wiatrowa czy zespół urządzeń do wyprowadzenia mocy, co kończy wieloletni spór interpretacyjny między inwestorami a urzędami.
Dlaczego ta ustawa jest potrzebna
Energetyka morska to dziś najbardziej kapitałochłonny, ale i najbardziej perspektywiczny segment rynku OZE w Europie. Polska, mimo sprzyjających warunków na Bałtyku, przez lata pozostawała w tyle – głównie z powodów prawnych i infrastrukturalnych. Brakowało spójnych przepisów, procedury przyłączeń do sieci trwały latami, a inwestorzy nie mieli pewności, jakie mechanizmy wsparcia będą obowiązywać.
Podpisana ustawa ma to zmienić. Doprecyzowuje zasady pierwszej aukcji dla projektów offshore wind, upraszcza proces wydawania pozwoleń oraz tworzy podstawy do wprowadzenia cyfrowych map potencjału OZE. Te interaktywne narzędzia wskażą regiony o najlepszych warunkach wiatrowych, słonecznych i geotermalnych, a samorządom ułatwią wyznaczanie tzw. obszarów przyspieszonego rozwoju odnawialnych źródeł energii.
W efekcie nowe przepisy mają umożliwić budowę farm wiatrowych w terminach realnych, nie „optymistycznych”. Polska ma też zyskać instrument, który pozwoli uniknąć konfliktów społecznych – decyzje o lokalizacji inwestycji będą podejmowane w dialogu z lokalnymi społecznościami, a nie za ich plecami.
Polska startuje z opóźnieniem, ale z potencjałem
Podczas gdy Dania, Niemcy czy Wielka Brytania od dekad rozwijają energetykę morską, Polska dopiero rozpoczyna praktyczną realizację pierwszych projektów. Obecnie na Bałtyku nie działa jeszcze żadna komercyjna farma wiatrowa, ale kilka jest w budowie lub zaawansowanym stadium przygotowań.
Najbardziej zaawansowany jest projekt Baltic Power – wspólna inwestycja Orlenu i kanadyjskiej Northland Power o mocy 1,2 GW. Farma ma ruszyć w drugiej połowie 2026 roku i zasilić około milion gospodarstw domowych. Tuż po niej planowana jest Baltica 2 – przedsięwzięcie PGE i duńskiego Ørsted o mocy 1,5 GW, z planowanym startem w 2027 roku. Kolejne inwestycje realizuje duet Equinor–Polenergia – dwie farmy o łącznej mocy 1,44 GW, które mają wejść do systemu w latach 2027–2028.
W sumie daje to ponad 4 GW w budowie, czyli tyle, ile Dania miała już dziesięć lat temu. Ale to dopiero początek. Rząd planuje kolejne rundy przydziału lokalizacji i aukcji, a branża szacuje, że do 2040 roku moc zainstalowana na polskim Bałtyku może osiągnąć 18 GW, a w bardziej optymistycznych scenariuszach nawet 30 GW.
Jak daleko jesteśmy za Danią i Niemcami
Różnica między Polską a zachodnimi sąsiadami nie wynika z braku wiatru, tylko z czasu. Niemcy zaczęli inwestować w offshore wind już w latach 90. i dziś dysponują 9,2 GW pracujących farm, z celem 30 GW do 2030 roku i 70 GW do 2045 roku. Dania, która w 1991 roku uruchomiła pierwszą na świecie morską farmę wiatrową, ma dziś ponad 3,3 GW i przygotowuje tzw. wyspy energetyczne – morskie centra przesyłu, które będą eksportować energię do sąsiadów.
Polska ma obecnie 0 GW gotowych instalacji, choć pod względem warunków wietrznych Bałtyk po naszej stronie nie ustępuje duńskim wodom. Różnica tkwi w infrastrukturze: porty instalacyjne w Gdyni i Świnoujściu dopiero powstają, a krajowa sieć przesyłowa wymaga wzmocnienia, by przyjąć nowe moce z północy.
W praktyce oznacza to, że Polska startuje z kilkuletnim opóźnieniem, ale nie z gorszej pozycji. Zaczyna od razu od nowoczesnych technologii, omijając etap starszych turbin i nieefektywnych rozwiązań, przez które przechodziły kraje zachodnie.
Bałtyk – nowe centrum energetyczne Polski
Bałtyk oferuje wyjątkowe warunki dla morskich farm wiatrowych: równomierny wiatr, stosunkowo płytkie wody i niskie zasolenie, które spowalnia korozję. Dzięki temu Polska może w ciągu dwóch dekad przekształcić część wybrzeża w zaplecze energetyczne i przemysłowe dla całej Europy Środkowej.
Szacuje się, że każdy gigawat mocy zainstalowanej w offshore to nawet 10 tys. miejsc pracy – od budowy turbin po serwis, logistykę i przemysł stalowy. Branża liczy też na impuls dla portów i stoczni, które przez ostatnie lata zmagały się z ograniczonymi zamówieniami.
Z danych Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej wynika, że inwestycje w morską energetykę wiatrową mogą przynieść ponad 100 mld zł nakładów inwestycyjnych i znacząco poprawić bilans handlowy kraju, zmniejszając import ropy, gazu i węgla.
Nowe prawo ma służyć ludziom, nie tylko inwestorom
Ustawa o morskiej energetyce wiatrowej to nie tylko techniczny dokument, ale element szerszej zmiany modelu gospodarki energetycznej. Rząd podkreśla, że transformacja ma być realistyczna i społecznie sprawiedliwa – ma wspierać zarówno duże projekty, jak i lokalne inicjatywy.
Odejście od paliw kopalnych, choć kosztowne, ma przynieść długofalowe efekty:
- niższe koszty energii w porównaniu z importowanymi paliwami,
- niezależność energetyczną Polski i Unii Europejskiej,
- rozwój nowych branż technologicznych i przemysłowych,
- czystsze powietrze i stabilne dostawy energii.
To także szansa, by zatrzymać w kraju młodych specjalistów z branż inżynieryjnych i energetycznych. Według danych PSEW już dziś w sektorze wiatrowym pracuje ok. 20 tys. osób, a po uruchomieniu farm morskich ta liczba może wzrosnąć kilkukrotnie.
