Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił areszt wobec Wołodymyra Ż., Ukraińca podejrzanego przez niemiecką prokuraturę o udział w wysadzeniu gazociągu Nord Stream.
W piątek, 17 października, warszawski sąd uchylił tymczasowy areszt wobec Wołodymyra Ż. – Ukraińca zatrzymanego na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania, podejrzanego przez niemieckie służby o udział w wysadzeniu gazociągu Nord Stream.
Uzasadnienie decyzji sędziego Dariusza Łubowskiego było obszerne i szczegółowe. Sąd nie tylko ocenił formalne braki w niemieckim wniosku ekstradycyjnym, ale też odniósł się do samej kwalifikacji czynu.
„Wysadzenie infrastruktury agresora nie jest sabotażem”
Centralnym punktem uzasadnienia była kwestia charakteru czynu zarzucanego Wołodymyrowi Ż. Sąd stwierdził, że infrastruktura Nord Stream należy do państwa prowadzącego działania wojenne przeciwko Ukrainie:
„Wysadzenie infrastruktury krytycznej agresora w czasie wojny obronnej nie jest sabotażem, a działaniem militarnym, które nie może być przestępstwem”
W praktyce oznacza to, że polski sąd uznał, iż czyn zarzucany podejrzanemu ma charakter działań wojennych, a nie przestępstwa w rozumieniu prawa karnego.
Zbyt ogólne materiały niemieckiej prokuratury
Drugim filarem uzasadnienia była ocena dokumentów przekazanych przez niemiecką prokuraturę.
„Sąd polski nie dysponuje w tej sprawie żadnymi dowodami, albowiem strona niemiecka przesłała jedynie bardzo ogólne informacje”
Jak wskazał sąd, wniosek ekstradycyjny zawierał jedynie szczątkowe informacje i nie przedstawiał szczegółów technicznych ani konkretnych ustaleń pozwalających ocenić, jaki dokładnie był udział Wołodymyra Ż. w zdarzeniu.
„Wniosek strony niemieckiej nie zawiera faktów pozwalających sądowi polskiemu ustalić, czy czyn ten – zgodnie z polskim prawem – może stanowić podstawę ekstradycji”
Sąd: oceniamy prawo, nie winę
W uzasadnieniu sędzia przypomniał, że polski sąd nie rozstrzyga o winie czy niewinności podejrzanego.
„Przedmiotem niniejszego postępowania nie jest ustalenie, czy ścigany dopuścił się zarzucanego przez stronę niemiecką czynu. Jedynie czy czyn takowy może stanowić podstawę do wykonania europejskiego nakazu aresztowania”
Sąd uznał, że przy obecnym stanie materiału dowodowego nie można skutecznie zastosować procedury ENA. Podkreślił też, że nie występują formalne przeszkody do ekstradycji w rozumieniu art. 607 k.p.k., jednak to nie wystarcza, by wydać decyzję pozytywną przy tak słabych podstawach faktycznych.
Kwestia gwarancji procesowych
W trakcie postępowania obrona zwracała uwagę na ryzyko upolitycznienia procesu w Niemczech. Choć sąd nie uczynił z tego głównej przesłanki, zauważył, że ekstradycja w tak delikatnej sprawie wymaga szczególnej ostrożności.
Ogłoszenie decyzji zakończyło się krótkim zdaniem sędziego Dariusza Łubowskiego:
„Po pierwsze, jest pan wolny.”
Reakcje w Niemczech: rosnące obawy
W niemieckich mediach krytyka koncentruje się nie tyle na samej treści uzasadnienia, co na jego potencjalnych konsekwencjach. Komentatorzy wskazują, że decyzja warszawskiego sądu może zostać odczytana jako przyzwolenie na odmienne interpretacje odpowiedzialności za akty wymierzone w infrastrukturę krytyczną.
Zwraca się uwagę na ryzyko, że Polska może stać się miejscem, w którym osoby podejrzewane o tego rodzaju działania będą unikać ekstradycji. To, zdaniem niemieckich dziennikarzy i prawników, może podważyć zaufanie do europejskich procedur prawnych i mechanizmu ENA.
Reuters podkreśla, że sprawa wywołuje napięcia między Warszawą a Berlinem, a niemieccy dyplomaci ostrożnie ważą słowa, by uniknąć otwartego konfliktu. Der Spiegel pisze, że decyzja polskiego sądu „utrudni dalsze śledztwo” i „może ograniczyć zaufanie do mechanizmów współpracy w ramach UE”.
Agencja AP zauważa natomiast, że kwalifikacja czynu jako działania wojennego może być w Niemczech uznana za precedens o trudnych do przewidzenia skutkach.
Co dalej?
Prokuratura w Polsce zapowiedziała złożenie zażalenia, a strona niemiecka może przedstawić rozszerzony wniosek ekstradycyjny z bardziej szczegółowym materiałem dowodowym.
Źródła:
