Ponad pół miliona polskich dzieł sztuki zostało zrabowanych w czasie II wojny światowej. Dziś są rozsiane po całym świecie — od Niemiec i Rosji po Stany Zjednoczone i Japonię. Nowe publikacje Deutsche Welle oraz Sueddeutsche Zeitung pokazują, że walka o ich odzyskanie to zadanie na pokolenia.
Ile Polska straciła dzieł sztuki podczas II wojny?
Według danych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Polska straciła w czasie wojny około 516 tysięcy ruchomych dóbr kultury. To tylko ostrożne szacunki dotyczące kolekcji państwowych z centralnych regionów kraju. Nie obejmują one tysięcy prywatnych zbiorów — obrazów, rzeźb, manuskryptów i zabytków sakralnych — rozproszonych w chaosie wojny.
– „Blisko 80 lat po wojnie nie jesteśmy w stanie dokładnie określić liczby poszukiwanych dóbr kultury”
– powiedziała Elżbieta Rogowska, dyrektor Departamentu Restytucji Dóbr Kultury (Deutsche Welle).

– „Skala strat prywatnych pozostaje w dużej mierze nieznana, bo wiele kolekcji nigdy nie zostało nawet skatalogowanych”
– dodała.
Dr Beata Jurkowicz z Niemieckiego Instytutu Historycznego przypomina, że przed 1939 rokiem Polska dopiero budowała system ochrony dziedzictwa.
– „Państwo miało zaledwie 20 lat. Nie zdążono stworzyć kompleksowych katalogów dzieł sztuki. To właśnie ta luka umożliwiła grabież na tak ogromną skalę”
– wyjaśniła (DW).
Grabież w dwóch aktach: najpierw Wehrmacht, potem Armia Czerwona
Rabunek polskiego dziedzictwa miał charakter systemowy i był prowadzony przez dwa imperia okupacyjne. Najpierw dzieła wywozili Niemcy: z muzeów, bibliotek, kościołów i pałaców. Potem — to, co zostało — przejęła Armia Czerwona.
Dziennikarze Deutsche Welle zwracają uwagę, że wielu zrabowanych dzieł nie można dziś zlokalizować, ponieważ były przenoszone kilkukrotnie. Niemcy wywozili je do Berlina, Bawarii i Prus Wschodnich, a następnie Rosjanie transportowali je do magazynów i muzeów w ZSRR. Miejsca przechowywania zmieniały się tyle razy, że ślad po wielu obiektach zaginął całkowicie.
– „Nie wiemy, czy mamy ich szukać w Niemczech, w Rosji, czy w którymś z państw byłego Związku Radzieckiego”
– powiedziała Jurkowicz (DW).
W archiwach rosyjskich dostęp do informacji jest praktycznie zablokowany. Rosja, mimo wieloletnich nacisków, odmawia rozmów na temat zwrotu dzieł.

Tajne katalogi i zapomniane listy
Podczas okupacji polskie podziemie prowadziło własną tajną dokumentację rabunku. Kolejarze i pracownicy instytucji kultury rejestrowali kierunki transportów i listy dzieł wywożonych przez Niemców. Część tych materiałów przetrwała i stanowi dziś podstawę do restytucji. Ale większość dokumentacji zaginęła lub została zniszczona podczas walk i odwrotów.
Po wojnie próbowano odtwarzać te listy, jednak wiele dzieł rozpłynęło się w prywatnym obiegu. Niektóre pojawiły się w domach aukcyjnych w Szwajcarii, Austrii czy USA, inne w kolekcjach muzeów, które nigdy nie miały interesu w ujawnianiu ich pochodzenia.
Berlinka i podwójne standardy
W debacie o restytucji powraca temat tzw. Berlinki – zbiorów dawnej Pruskiej Biblioteki Państwowej, które Niemcy w czasie wojny ewakuowali na Dolny Śląsk. Po wojnie znalazły się one w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie.
Strona niemiecka od lat nieformalnie sugeruje, że oczekuje zwrotu. Polska odpowiada, że status prawny Berlinki jest „absolutnie jasny” – Niemcy przemieszczali swoje zbiory w granicach własnego terytorium, a Polska przejęła je zgodnie z prawem międzynarodowym po zmianie granic.
– „Nie można porównywać rabunku polskich zbiorów z legalnym przemieszczeniem niemieckich”
– zaznaczyła Rogowska (DW).
Gdzie szukać polskich dzieł?
Choć przez lata głównym kierunkiem poszukiwań były Niemcy, dziś eksperci wiedzą, że zrabowane dzieła trafiły dużo dalej. W polskich śledztwach pojawiają się tropy w Japonii, Turkmenistanie, USA, Austrii i Szwajcarii. Część z tych obiektów była sprzedawana legalnie na rynku antykwarycznym w latach 50. i 60., co czyni ich odzyskanie wyjątkowo trudnym.
– „Niemieckie prawo jest dla nas niekorzystne. W większości przypadków nie mamy szans na odzyskanie dzieł tą drogą”
– powiedziała Rogowska (DW).
W praktyce oznacza to, że wiele skradzionych dzieł można odzyskać jedynie dzięki dobrowolnemu gestowi kolekcjonera lub instytucji.
Bawarska tajna lista
W maju tego roku ujawniono kolejne fakty. Niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” opublikował informacje o tajnej liście 200 dzieł sztuki znajdujących się w Bawarskiej Państwowej Kolekcji Malarstwa.
„Opinia publiczna nigdy nie miała się o niej dowiedzieć”
Lista pochodzi z wewnętrznej bazy danych „MuzeumPlus” i obejmuje obrazy klasyfikowane w „czerwonej kategorii” — jako dzieła zrabowane w czasach narodowego socjalizmu. Wśród nich są prace Pabla Picassa, Paula Klee i Maxa Beckmanna.
Wewnętrzne badania proweniencyjne zakończyły się już w 2020 roku, ale Bawaria przez pięć lat nie podjęła żadnych działań, by zwrócić te dzieła prawowitym właścicielom.
– „Ukryli przed nami swoją wiedzę, nie zrobili nic, nigdy się ze mną nie skontaktowali. Czuję się oszukany. To boli”
– powiedział Michael Hulton, potomek żydowskiego kolekcjonera Alfreda Flechtheima (Sueddeutsche Zeitung).
Sprawę Fakty Plus opisywały w artykule: Zrabowana sztuka w bawarskich zbiorach. Niemcy nie chcą oddawać skradzionych skarbów
Zasady Waszyngtońskie, do czego zobowiązują?
Niemcy są sygnatariuszem Zasad Waszyngtońskich z 1998 roku, które zobowiązują do odnajdywania i zwracania dzieł zrabowanych przez nazistów. W praktyce ten proces stoi w miejscu.
Według danych dziennika, monachijskie muzea przez 27 lat zwróciły zaledwie 24 dzieła i jedną ramę obrazu (źródło: Sueddeutsche Zeitung).
– „W Bawarii rząd landowy wydaje się decydować o tym, co jest sztuką zrabowaną, a co nie”
– powiedziała Sanne Kurz z partii Zielonych (Sueddeutsche Zeitung).
Takie podejście skutecznie utrudnia restytucję również polskich zbiorów, które trafiały do Niemiec podczas wojny.
Polska wciąż walczy, Niemcy przyznają: blokowaliśmy zwroty
Według danych polskiego Ministerstwa Kultury do tej pory udało się odzyskać około 600 dzieł. To mniej niż promil wojennych strat.
Niemiecka minister kultury Claudia Roth przyznała publicznie, że przez wiele lat zwrot polskich dzieł był wstrzymywany (źródło: Sueddeutsche Zeitung). Obecnie deklaruje gotowość do dialogu, ale to nie oznacza automatycznego zwrotu czegokolwiek.
Odzyskiwanie dzieł sztuki to proces, który wymaga skomplikowanych negocjacji, międzynarodowej presji i twardej determinacji. Każde dzieło to osobna procedura, często trwająca wiele lat.
„Portret młodzieńca” – przykład losów tysięcy
Symbolem polskich strat pozostaje „Portret młodzieńca” Rafaela Santi — arcydzieło z kolekcji Czartoryskich, które zaginęło w pierwszych miesiącach wojny. Przez lata pojawiały się tropy w Szwajcarii, USA i na Bliskim Wschodzie. Żaden z nich nie doprowadził do dzieła.

– „Jesteśmy przekonani, że ten obraz ocalał i kiedyś wypłynie”
– powiedziała Rogowska (DW).
To dzieło o wartości historycznej i finansowej nie do przecenienia — i jednocześnie najbardziej poszukiwany obiekt w historii polskiej restytucji.
Rabunek w białych rękawiczkach
Z perspektywy czasu najbardziej uderzające nie jest to, jak grabiono sztukę, ale jak skutecznie udało się ją ukryć. Część instytucji przez dekady nie tylko nie współpracowała, ale wręcz aktywnie ukrywała fakty.
W Niemczech nadal istnieją „tajne katalogi” i „wewnętrzne listy” zbiorów o niejasnym pochodzeniu. W Rosji — zamknięte archiwa i mur milczenia. W innych krajach — mur prawny chroniący właścicieli.
– „Proces restytucji dzieł sztuki to nie tylko kwestia prawa. To kwestia odwagi politycznej i moralnej”
– powiedziała prof. Anna Chwalibóg z Uniwersytetu Warszawskiego (DW).
– „Jeśli nie będzie realnej presji międzynarodowej, wiele z tych dzieł nigdy nie wróci do Polski.”
Kultura jako łup wojenny
Rabunek dzieł sztuki nie był przypadkiem. Był elementem planowej polityki okupacyjnej. Zarówno Niemcy, jak i ZSRR postrzegały polskie dziedzictwo kulturowe jako coś, co można zawłaszczyć, zdegradować lub zniszczyć. Obrazy mistrzów, archiwa, manuskrypty i zabytki sakralne traktowano jak łup wojenny, a nie część europejskiego dziedzictwa.
Nie chodzi więc tylko o obrazy i rzeźby. Chodzi o tożsamość, pamięć i ciągłość kulturową. To właśnie dlatego polska walka o restytucję trwa już osiem dekad — i nie wygląda na to, by miała się szybko zakończyć.
Źródła:
– Deutsche Welle – Rozsiane po świecie. Poszukiwania polskich dóbr kultury
– Sueddeutsche Zeitung – NS-Raubkunst: Alarmstufe Rot
– Fakty Plus – Zrabowana sztuka w bawarskich zbiorach. Niemcy nie chcą oddawać skradzionych skarbów
