Niedawno w legendarnej galerii K20 w Düsseldorfie znalazła się wystawa poświęcona Yoko Ono – postaci, której sztuka od lat budzi skrajne emocje. Jej konceptualne instalacje i performance nie opierają się na klasycznym warsztacie, lecz na idei, na prowokacji. Podczas wizyty w galerii nie można było oprzeć się pytaniu – czy to sztuka, czy jedynie nazwisko, które przyciąga tłumy? Wystawa Yoko Ono była darmowa, podczas gdy wstęp na stałą ekspozycję pełną legend malarstwa XX wieku kosztował 20 euro. To skłoniło do refleksji – czy ludzie przyszli oglądać jej dzieła z czystej fascynacji, czy dlatego, że nie musieli za to płacić?
1. Yoko Ono i sztuka konceptualna
Yoko Ono od dekad jest ikoną sztuki performatywnej i konceptualnej. Jej działania są często minimalistyczne, czasem skrajnie abstrakcyjne. Przykładem może być jej słynna „Cut Piece”, gdzie publiczność miała możliwość obcinania części jej ubrania, eksplorując temat intymności, kontroli i interakcji społecznych. To często instalacje, które składały się z pojedynczych słów na ścianach, instrukcji do „wykonania w myślach” oraz przedmiotów mających wywołać określone skojarzenia. Czy była to sztuka, czy eksperyment społeczny? Reakcje zwiedzających były podzielone.
2. Manzoni i puszki z… ekskrementami
W 1961 roku włoski artysta Piero Manzoni stworzył jedno z najbardziej kontrowersyjnych dzieł w historii – „Merda d’Artista”. Było to 90 puszek, każda zawierająca (rzekomo) 30 gramów odchodów samego artysty. Manzoni ironicznie skomentował w ten sposób kult artysty i rynek sztuki – czy coś staje się wartościowe tylko dlatego, że zostało stworzone przez uznanego twórcę? Cena puszek została ustalona na równowartość złota. Do dziś niektóre z nich osiągają ceny ponad 200 000 euro na aukcjach.
Krytyk sztuki Arthur Danto określił ten projekt jako „błyskotliwy komentarz na temat wartości w sztuce, która nie zawsze jest związana z estetyką, ale często z ideą i kontekstem społecznym”. Z kolei Donald Kuspit uważał, że Manzoni obnażył absurdalność rynku sztuki, gdzie wartość dzieł bywa całkowicie umowna.
3. Damien Hirst i zwierzęta w formalinie

Hirst, jeden z czołowych przedstawicieli Young British Artists, zasłynął dziełami, które wzbudzają obrzydzenie i podziw jednocześnie. Jego „The Physical Impossibility of Death in the Mind of Someone Living” to rekin zanurzony w formalinie. Czy to wciąż sztuka, czy już eksponat biologiczny? Dzieło sprzedano za kilkanaście milionów dolarów.
Jak zauważa krytyk Jonathan Jones z „The Guardian”, Hirst „tworzy sztukę, która nie pozostawia nikogo obojętnym – jeśli nie prowokuje, to nie spełnia swojej funkcji”. Z kolei Robert Hughes określił jego prace jako „cyniczną grę na szok i pieniądze, bardziej marketing niż artystyczne przesłanie”.
4. Yves Klein i niewidzialne obrazy
Francuski artysta Yves Klein w latach 50. eksperymentował z pojęciem sztuki jako czystej idei. Jego „Le Vide” (Pustka) to galeria… bez eksponatów. Pomieszczenie było puste, a odwiedzający mogli tylko „doświadczyć przestrzeni”. Zaskakujące? W ramach innego projektu sprzedał niewidzialne obrazy za sztabki złota, które następnie wyrzucił do Sekwany.
Francuski krytyk Pierre Restany nazwał Kleina „geniuszem wyobraźni”, który redefiniuje sztukę jako czystą ideę, a nie fizyczny obiekt. Inni, jak David Sylvester, kwestionowali jego metody, uznając je za zbyt abstrakcyjne, by mogły być traktowane jako sztuka.
5. Chris Burden i sztuka bólu
Burden znany był z radykalnych performansów. W 1971 roku podczas „Shoot” pozwolił się postrzelić w ramię, by zbadać granice sztuki i przemocy. W innym performansie leżał przybity do Volkswagena, komentując w ten sposób kapitalizm i konsumpcję.
Współczesny teoretyk sztuki Amelia Jones uważa, że Burden „stawia pytania o granice ciała, autonomii i wartości ludzkiego życia w sztuce”. Z kolei konserwatywni krytycy, jak Hilton Kramer, określili jego działania jako „desperacką próbę przyciągnięcia uwagi”.
6. Marina Abramović i cisza
Marina Abramović wielokrotnie szokowała widzów, ale jej projekt „The Artist is Present” w MoMA (2010) wydawał się z pozoru prosty – przez 700 godzin siedziała w ciszy naprzeciwko zwiedzających. Dla wielu było to hipnotyzujące, inni uważali to za pustą prowokację.
Jerry Saltz z „New York Magazine” opisał tę pracę jako „najbardziej emocjonalne doświadczenie sztuki współczesnej”, podczas gdy Camille Paglia skrytykowała Abramović za „narcyzm i celebrycką estetykę, która pod płaszczykiem minimalizmu promuje samą siebie”.
Czy sztuka nowoczesna to oszustwo?
Dla jednych to szczyt kreatywności i przewrotnej refleksji nad światem, dla innych kompletna abstrakcja oderwana od rzeczywistości. Czy sztuka musi być zrozumiała? Może jej wartość tkwi w tym, że prowokuje do pytań, zamiast dawać gotowe odpowiedzi?
Jak podsumował Hans-Ulrich Obrist, kurator Tate Modern:
„Sztuka konceptualna nie wymaga aprobaty. Wystarczy, że zmienia sposób, w jaki myślimy o rzeczywistości”.
Z kolei Tom Wolfe, autor „The Painted Word”, uważał, że sztuka nowoczesna to „eksperyment, w którym widzowie udają, że rozumieją, bo boją się przyznać, że nie widzą sensu”.
Jedno jest pewne – tak długo, jak ludzie będą dyskutować o tym, co jest sztuką, a co nie, nowoczesna sztuka nadal będzie miała się świetnie.