Związkowa Alternatywa zaproponowała kolejne zmiany, które miałyby poprawić warunki pracy w sektorze publicznym. Tym razem nie chodzi jednak o pieniądze, a o… ciepły, darmowy posiłek i dłuższą przerwę obiadową, wliczaną do czasu pracy.
Obiadek zamiast podwyżki?
„Domagamy się zapewnienia pracownikom zatrudnionym przez państwo i samorządy bezpłatnych, zdrowych posiłków. Takie rozwiązanie byłoby formą częściowej rekompensaty niskich zarobków w budżetówce, a także odpowiedzią na epidemię otyłości”
– czytamy w komunikacie Związkowej Alternatywy.
To nie pierwszy raz, gdy organizacja zwraca uwagę na fatalną sytuację kadrową w sektorze publicznym. Jak podkreślono, z roku na rok coraz więcej doświadczonych pracowników odchodzi z administracji, a brak ich następców pogłębia kryzys. Już dziś – według danych cytowanych przez związkowców – co trzeci urząd w Polsce nie jest w stanie realizować swoich zadań z powodu niedoboru kadr.
Urzędnik jak górnik? Też ma „uciążliwe warunki pracy”
Zgodnie z obowiązującym art. 232 Kodeksu pracy, pracodawca ma obowiązek zapewnić posiłek pracownikowi tylko wtedy, gdy ten wykonuje obowiązki w warunkach szczególnie uciążliwych. Czyli kiedy mowa o górnikach fedrujących pod ziemią, hutnikach pracujących przy piecu – państwo rozumie i dokłada im do obiadu.
Związkowcy argumentują, że pracownicy biurowi co prawda nie zjeżdżają do szybu fedrować węgiel, ale potrafią spędzać po 8 godzin dziennie w dusznym biurze, z petentem przy okienku i klimatyzacją, która nie działa od dekady.
Związkowa Alternatywa proponuje więc śmiałe rozwiązanie: uznajmy pracę urzędnika za wystarczająco „uciążliwą”, by też należał mu się ciepły posiłek – przynajmniej raz dziennie. Nie chodzi przecież o stek z polędwicy – wystarczy zupa i drugie. Zdrowe, zbilansowane, może z koperkiem.
Dłuższa przerwa obiadowa, wliczona do czasu pracy
Drugim z postulowanych rozwiązań jest wprowadzenie 45-minutowej przerwy obiadowej, która – w przeciwieństwie do obecnej, 15-minutowej – byłaby wliczana do czasu pracy. Jak podkreśla Związkowa Alternatywa, obecne przepisy są anachroniczne i nie przystają do realiów dnia pracy w XXI wieku.
„Obecnie przy ośmiogodzinnym dniu pracy minimalna przerwa wynosi zaledwie 15 minut i jest zbyt krótka, aby spokojnie spożyć posiłek”
– zauważa związek.
Zdaniem pomysłodawców zmiana ta przyczyniłaby się nie tylko do poprawy zdrowia, ale też wydajności i zadowolenia z pracy. Regularne odżywianie to, według licznych badań, czynnik zmniejszający stres, poprawiający koncentrację i obniżający liczbę zwolnień lekarskich.

Argumenty zdrowotne i organizacyjne
Związkowcy powołują się również na eksperckie badania dotyczące wpływu zdrowego żywienia na efektywność pracowników. Ich zdaniem, darmowe posiłki w urzędach byłyby inwestycją, a nie kosztem – zmniejszyłaby się liczba absencji, poprawiłoby się samopoczucie zatrudnionych, a także zwiększyła motywacja.
„Liczne badania dowodzą, że regularne, zdrowe odżywianie wpływa pozytywnie na samopoczucie oraz wydajność zawodową. Pracownicy korzystający z odpowiedniej diety rzadziej korzystają ze zwolnień lekarskich, co przynosi wymierne korzyści również pracodawcom” – argumentuje Związkowa Alternatywa.
Organizacja nie ukrywa, że podobne standardy powinny – docelowo – obowiązywać również w całej gospodarce. Rozszerzenie programu na inne branże byłoby, zdaniem ZA, kolejnym krokiem ku poprawie zdrowia publicznego i jakości życia w Polsce.
Pomysł dla całej budżetówki, nie tylko urzędów
Propozycja dotyczy nie tylko klasycznych urzędów, ale wszystkich instytucji finansowanych z budżetu państwa lub jednostek samorządowych. Oznacza to, że darmowy posiłek i dłuższa przerwa mogłyby przysługiwać np. pracownikom:
- urzędów gmin i miast,
- starostw powiatowych i marszałkowskich,
- ministerstw,
- instytucji kultury,
- szkół i przedszkoli publicznych (w przypadku personelu administracyjnego),
- ZUS-u, KRUS-u i innych jednostek państwowych.
W praktyce oznaczałoby to więc zmianę w organizacji pracy setek tysięcy osób.
Tło ekonomiczne: płace w budżetówce
Pomysł darmowych obiadów nie pojawił się w próżni. Od miesięcy Związkowa Alternatywa alarmuje, że płace w budżetówce są skandalicznie niskie – w wielu przypadkach tylko nieznacznie przekraczają krajową płacę minimalną. W lipcu organizacja postulowała, aby minimalne wynagrodzenie w sektorze publicznym było o 20 proc. wyższe niż krajowe minimum.
Do tej pory nie było konkretnej odpowiedzi ze strony rządu – dlatego też ZA sięga po inne narzędzia i benefity pozapłacowe, które mogą zwiększyć konkurencyjność urzędów jako miejsc pracy.
Czy państwo to udźwignie?
Wprowadzenie darmowych posiłków i dłuższych przerw to oczywiście poważne obciążenie dla finansów publicznych. Koszt takiego programu musiałby zostać skalkulowany w zależności od liczby objętych nim pracowników, rodzaju posiłków i systemu ich dostarczania.
Jednak – jak zauważają związkowcy – koszty braku zmian mogą być wyższe. Coraz mniej osób chce pracować w urzędach, a wakaty paraliżują działanie administracji. Dlatego alternatywa w postaci zdrowego posiłku i bardziej ludzkiego rytmu pracy może być nie tylko społecznie sensowna, ale i ekonomicznie opłacalna.

Obiad na koszt państwa – symbol zmian czy populizm?
Propozycja Związkowej Alternatywy z pewnością wywoła polityczne spory. Dla jednych będzie to symbol troski o godność i zdrowie pracowników budżetówki, dla innych – przykład rozdawnictwa i nieefektywności. Niemniej jednak warto odnotować, że temat dobrostanu pracowników sfery publicznej wchodzi do debaty publicznej nie tylko w kontekście płac, ale również warunków pracy.
Czy darmowy „obiadek” i przerwa obiadowa to krok do zmian systemowych w administracji? Tego na razie nie wiadomo. Ale jedno jest pewne – pomysł wzbudza emocje. A może właśnie o to chodzi?
Źródło:
Związkowa Alternatywa (komunikat prasowy) – ZA: Darmowe posiłki i dłuższe przerwy dla pracowników sektora publicznego