Edukacja zdrowotna. Pierwszy rok w szkołach. Minister Nowacka: „Dziecko ma prawo do wiedzy o swoim zdrowiu”

Nowy szkolny przedmiot miał być odpowiedzią na problemy zdrowia psychicznego, cyfrowego i relacyjnego młodych ludzi. Po pierwszym roku widać jednak, że zainteresowanie uczniów jest mniejsze, niż zakładało Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Nowy przedmiot w polskiej szkole. Co miał zmienić?
Rok szkolny 2025/2026 przyniósł jedną z najbardziej zauważalnych zmian w systemie edukacji – wprowadzenie przedmiotu edukacja zdrowotna. Resort zapowiadał reformę jako konieczny krok, który ma przywrócić równowagę między stresem szkolnym a realnymi kompetencjami życiowymi.
Minister Barbara Nowacka wielokrotnie podkreślała, że szkoła nie może już dłużej funkcjonować bez rozmowy o emocjach, zdrowiu psychicznym czy higienie cyfrowej. Podczas prezentacji nowego programu mówiła:
„Dziękuję wszystkim, którzy rozumieją, jak bardzo potrzebny jest przedmiot Edukacja zdrowotna dla dzieci i młodzieży – by wiedziały, jak dbać o zdrowie psychiczne i fizyczne, rozumiały konsekwencje używek, potrafiły zachować cyberhigienę i budować wartościowe relacje.”
Nowy przedmiot obejmuje pięć obszarów: zdrowie fizyczne, psychiczne, społeczne, cyfrowe i środowiskowe. Uczniowie mają uczyć się m.in. podstaw profilaktyki, reagowania na kryzysy emocjonalne, bezpiecznego korzystania z internetu, zasad zdrowego stylu życia i budowania relacji.
Jak tłumaczyła Nowacka w materiałach MEN:
„Edukacja zdrowotna to bardzo szeroki przedmiot. Tocząca się wokół niego dyskusja przeradza się w niepotrzebną polityczną awanturę, która uderza zarówno w zdrowie i bezpieczeństwo dzieci, jak i w prestiż zawodu nauczyciela.”
Dlaczego reforma wywołała emocje?
Wprowadzenie nowego przedmiotu nie przebiegało w atmosferze jednomyślności. Zastrzeżenia zgłaszały przede wszystkim środowiska konserwatywne, które obawiały się, że edukacja zdrowotna dotyka tematów zbyt osobistych.
Najwięcej kontrowersji wywołał szeroki wachlarz zagadnień: od zdrowia psychicznego po odpowiedzialność seksualną, od komunikacji w relacjach po bezpieczeństwo cyfrowe. Krytycy twierdzili, że szkoła nie powinna wkraczać na teren, który – ich zdaniem – należy do rodziny.
Minister Nowacka odpowiadała na te zarzuty bardzo jednoznacznie:
„Szkoła jest po to, żeby każde dziecko dostawało ten sam zakres informacji opartych na wiedzy, a nie na przesądach, zabobonach i uprzedzeniach jednej czy drugiej organizacji lub sekty.”
Najsilniejszy sprzeciw wobec obowiązkowości przedmiotu płynął z organizacji takich jak Ordo Iuris. Minister komentowała to wprost:
„Bardzo mi przykro, ale nie obchodzi mnie, co boli Ordo Iuris. Obchodzi mnie, żeby dziecko, które chodzi do szkoły, dostawało kompleksową wiedzę o swoim zdrowiu.”
O dyskusjach na temat nowego przedmiotu czytaj też w naszych artykułach :
- Fakty Plus – Edukacja zdrowotna w szkołach. Polacy podzieleni w sprawie nowego przedmiotu
- Fakty Plus – Edukacja zdrowotna w szkołach. Upadek autorytetu Kościoła – sondaż IBRiS dla Radia ZET
- Fakty Plus – Edukacja zdrowotna zamiast WDŻ. Episkopat ostrzega przed „erotyzacją”, choć sam unika rozliczenia skandali seksualnych
Dlaczego zastąpiono WDŻ?
Edukacja zdrowotna zastąpiła wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ). WDŻ pozostawało przedmiotem obowiązkowym, lecz od lat krytykowano je jako program zbyt wąski, oparty na biologii i tradycyjnym modelu rodziny, zupełnie nieprzystający do współczesnych problemów.
Eksperci wskazywali, że WDŻ nie obejmowało tematów dotyczących:
- zdrowia psychicznego,
- relacji rówieśniczych,
- bezpieczeństwa cyfrowego,
- presji mediów społecznościowych,
- uzależnień czy stresu.
MEN uznało więc, że dalsze „doregulowywanie” WDŻ nie ma sensu – potrzebny jest nowy, spójny przedmiot.
Dobrowolność zajęć – rozwiązanie przejściowe?
Choć w zapowiedziach Ministerstwa Edukacji Narodowej edukacja zdrowotna miała być przedmiotem obowiązkowym od początku roku szkolnego 2025/2026, ostatecznie zdecydowano się na model przejściowy. Wprowadzono zasadę dobrowolnego uczestnictwa, którą szkoły mogły interpretować w różny sposób.
Oficjalnym uzasadnieniem była potrzeba odpowiedniego przygotowania procesu wdrożenia: ustalenia planów lekcji, znalezienia nauczycieli posiadających odpowiednie kompetencje, uzupełnienia materiałów dydaktycznych i przeprowadzenia szkoleń. MEN tłumaczyło, że pełna obowiązkowość od pierwszego dnia mogłaby doprowadzić do chaosu organizacyjnego, zwłaszcza w dużych zespołach szkół ponadpodstawowych.
W praktyce jednak na decyzję wpłynęła także atmosfera społeczna wokół reformy. Część organizacji rodzicielskich i środowisk konserwatywnych domagała się możliwości wyłączenia dzieci z nowych zajęć. Publiczne wystąpienia przedstawicieli tych grup, liczne petycje i presja medialna sprawiły, że MEN wprowadziło rozwiązanie, które pozwalało szkołom stopniowo przygotować się do reformy i jednocześnie obniżyć poziom napięcia.
Model dobrowolności miał być tymczasowy, ale w pierwszym roku okazał się jednym z kluczowych czynników wpływających na frekwencję.
Pierwszy rok edukacji zdrowotnej. Frekwencja: 30 procent uczniów
Z danych MEN wynika, że w zajęciach uczestniczyło 920 925 uczniów, czyli ok. 30% wszystkich uprawnionych.
Najwyższy udział zanotowano w szkołach podstawowych – 40,36%.
W szkołach ponadpodstawowych wygląda to znacznie skromniej:
- licea – 10,08%,
- technika – 7,78%,
- branżowe szkoły I stopnia – 14,40%,
- szkoły artystyczne – 18,33%.
W praktyce oznacza to, że najstarsze roczniki uczniów uczestniczyły w nowych zajęciach najrzadziej. Powodem było m.in. wpisywanie lekcji w mało dogodne godziny lub jako zajęcia dodatkowe.
Duże różnice między województwami
Frekwencja różni się znacząco w zależności od regionu. Najwyższy udział uczniów odnotowano w:
- Wielkopolsce – 38,59%,
- Lubuskiem – 38,31%,
- Kujawsko-Pomorskiem – 37,26%.
Najniższy w:
- Podkarpaciu – 17,19%,
- Lubelskiem – 21,72%,
- Podlaskiem – 21,53%.
Miasta wojewódzkie. Od Gorzowa do Rzeszowa
W dużych miastach frekwencja wahała się najczęściej między 20% a 35%. Najwięcej uczniów uczestniczyło w zajęciach w:
- Gorzowie Wielkopolskim – 35,66%
Najmniej w:
- Rzeszowie – 14,49%
Pełne dane obejmują m.in.:
Warszawa – 27,92%, Kraków – 29,77%, Poznań – 32,93%, Łódź – 33,23%, Gdańsk – 29,11%, Wrocław – 26,32%, Szczecin – 28,77%.
Edukacja zdrowotna – najważniejsze wnioski i liczby
Edukacja zdrowotna została wprowadzona jako odpowiedź na rosnące problemy zdrowia psychicznego, cyfrowego i społecznego młodych ludzi oraz jako zastępstwo dla przestarzałego WDŻ, które nie nadążało za współczesnymi wyzwaniami. Program obejmuje szeroki zakres treści – od profilaktyki i bezpieczeństwa cyfrowego po relacje i odporność psychiczną – i według MEN ma stać się jednym z kluczowych elementów edukacji ogólnej.
Pierwszy rok funkcjonowania przedmiotu pokazał jednak, że droga do pełnego wdrożenia będzie wymagała czasu. W zajęciach uczestniczyło 920 925 uczniów, co stanowi około 30% uprawnionych. Najwyższą frekwencję odnotowano w szkołach podstawowych oraz w województwach wielkopolskim, lubuskim i kujawsko-pomorskim, a najniższą w Podkarpackiem i Lubelskiem. Różnice między regionami i typami szkół wskazują, że kluczowe znaczenie miała organizacja zajęć i model dobrowolności w pierwszym roku.
MEN zapowiada, że pełna obowiązkowość i stabilniejsza organizacja zajęć mają poprawić uczestnictwo w kolejnych latach, a edukacja zdrowotna ma stać się stałym, istotnym elementem programu szkolnego.
Źródła:
- MEN – Edukacja zdrowotna – pierwszy rok wdrażania przedmiotu w szkole
- Fakty Plus – Edukacja zdrowotna w szkołach. Polacy podzieleni w sprawie nowego przedmiotu
- Fakty Plus – Edukacja zdrowotna w szkołach. Upadek autorytetu Kościoła – sondaż IBRiS dla Radia ZET
- Fakty Plus – Edukacja zdrowotna zamiast WDŻ. Episkopat ostrzega przed „erotyzacją”, choć sam unika rozliczenia skandali seksualnych
Polscy naukowcy odkryli robaki z dwiema głowami. To troszkę niepokojące
Czytaj więcej



