Po reelekcji Donalda Trumpa i w obliczu rosnących napięć społecznych, coraz więcej Amerykanów rozważa opuszczenie kraju. Dla wielu z nich Kanada jawi się jako bezpieczna przystań — bardziej egalitarna, spokojna, przewidywalna. W rzeczywistości to już nie tylko symboliczna groźba. Dla rosnącej liczby ludzi to realna decyzja życiowa.

Rosnące zainteresowanie emigracją do Kanady
W badaniu firmy Leger z marca 2025 roku, aż 20% Amerykanów wyraziło chęć, aby ich stan stał się częścią Kanady. Najwięcej takich odpowiedzi udzielili młodzi dorośli w wieku 18–34 lat — aż 30% z nich zadeklarowało, że woleliby żyć w Kanadzie. Dla kontrastu: tylko 9% Kanadyjczyków chciałoby, aby ich kraj stał się 51. stanem USA.
To nie tylko badanie opinii. To sygnał zmęczenia, przesytu, niezgody. Gwałtowna polaryzacja polityczna, kryzys zaufania do instytucji demokratycznych, rosnące napięcia społeczne — wszystko to sprawia, że wielu Amerykanów nie czuje się już bezpiecznie we własnym kraju.
Nowa fala migracyjnych impulsów
Po zwycięstwie Trumpa w 2024 roku, fraza „move to Canada” odnotowała w Google wzrost aż o 1270%. Skokowe zainteresowanie migracją zauważyły także kanadyjskie kancelarie prawne i firmy zajmujące się doradztwem emigracyjnym. Podobne zjawisko miało miejsce po pierwszej wygranej Trumpa w 2016 roku — jednak tym razem wielu nie tylko pyta, ale naprawdę działa.
Według Reutersa, w ciągu kilku dni po ogłoszeniu wyników wyborów liczba zapytań o emigrację do Kanady wzrosła niemal dziesięciokrotnie. Tym razem nie chodzi już tylko o protest — ale o poszukiwanie alternatywnego stylu życia.
Co wypycha Amerykanów z własnego kraju?
Rozmówcy dziennika Wall Street Journal, którzy zdecydowali się na wyjazd, mówią wprost: mają dość.

Dość nieustającej walki politycznej, sądów odbierających prawa kobietom, dość strachu o życie dzieci w szkołach z powodu broni palnej, dość systemu opieki zdrowotnej, który faworyzuje najbogatszych. Dość teorii spiskowych, agresji w debacie publicznej, normalizacji nienawiści. Kanada jawi się jako kraj, który — mimo wszystkich wad — wciąż stawia na kompromis, inkluzywność i stabilność.
WSJ: „Polityczni uchodźcy z Ameryki”
The Wall Street Journal opisał historie zwykłych Amerykanów, którzy nie tylko rozważali emigrację, ale ją zrealizowali. Dziennikarze nazywają ich „politycznymi uchodźcami”. Uciekają nie przed wojną, ale przed codziennością, która coraz bardziej przypomina pole bitwy. Oto ich historie:
Heather Fitz
Wyprowadziła się do Halifaxu, by uciec od życia w społeczeństwie, które — jej zdaniem — przestało chronić prawa kobiet. Po dwóch latach jednak wróciła do USA.
„Zimno było zbyt trudne do zniesienia. Nie znałam nikogo. Tęsknota za rodziną była nie do wytrzymania.”
Juan Marcos Percy
Projektant z Nowego Jorku. Wybrał Vancouver.
„Kanada daje mi poczucie, że mogę oddychać. Czasami, będąc w Nowym Jorku, czułem, że muszę ciągle walczyć o podstawowe rzeczy.”
Nathan Sanders
Były aktywista, dziś obywatel Kanady.
„Kanadyjczycy są zamknięci w sobie. Trudniej nawiązać relacje niż w USA. Ale nie zamieniłbym tej stabilności na amerykański chaos.”
Stephen Shainbart
Psycholog, który prowadzi bloga o codzienności uchodźców politycznych w Kanadzie.
„Niektórzy patrzą na mnie z dystansem. Jakby mieli już dość uciekinierów z USA. Ale ja naprawdę chcę być częścią tej społeczności.”
Lucia Lloyd
Była pastorka z Wirginii. W Kanadzie odnalazła przestrzeń do myślenia i modlitwy bez strachu.
„Chciałam uciec od polityki. A jednak polityka dogoniła mnie i tutaj. Ale przynajmniej mam poczucie, że mieszkam w kraju, który stara się iść do przodu, nie wstecz.”
Kanada jako nowy amerykański sen?

Kanada w oczach tych ludzi to nie utopia, ale realna alternatywa: bardziej egalitarna służba zdrowia, mniej przemocy z użyciem broni, lepszy dostęp do edukacji, mniej brutalna scena polityczna. A jednocześnie — bliskość kulturowa, brak bariery językowej, otwarte społeczeństwo.
Nie każdy z tych emigrantów zostanie w Kanadzie na stałe. Niektórzy wracają, inni adaptują się na nowo. Ale ich wybór — i powody, które za nim stoją — mówią wiele o współczesnej Ameryce.
Choć rzeczywista liczba emigrantów nie jest masowa, emocjonalna siła tego zjawiska jest ogromna. Przeprowadzka do Kanady przestaje być anegdotą z talk showów, a staje się symbolem — ucieczki od systemu, który przestaje działać. Od kraju, który nie daje już poczucia wspólnoty. W zamian: cicha nadzieja, że gdzieś indziej można żyć spokojniej, mądrzej, bardziej po ludzku.